Nie wiem, o co tym razem chodzi. O coś na pewno. To znaczy wiem, ale... nawet sama przed sobą nie chcę się przyznawać, bo tak chyba lepiej jest. Tak sobie myślę... kiedy w końcu się uwolnię. Czy ja w ogóle chcę się uwolnić? I to jest pytanie. Raz tak, raz nie. Tutaj konsekwencji w ogóle nie mogę się dopatrzyć...
Jakoś wiele tych znaków zapytania od wczoraj się pojawiło. Fakt, że szybo znikają, ale póki co - są! i trzeba jakoś sobie je ułożyć, a najlepiej wykropkowac. O! ;-) No, i będzie ok. ;-) Głuptasolina ze mnie. ;-)
Jeszcze misiaki trzeba schować, płyty gdzieś upchać [już drugi karton przytargarłam, a końca nie widać !], i ... Słowem - idę sobie. :-)