photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 29 GRUDNIA 2016

Dawno mnie tu nie było i tak zastanawiałam się, co tutaj napisać. Stworzyłam tego bloga, bo chciałam schudnąć za wszelką cenę. Tylko to się liczyło, nie patrzałam na żadne konsekwencję. W moim mniemaniu schudnięcie było niekończącym się szczęściem. Zacznę od tego, że od zawsze byłam pulpetem, po cudownej babci. Z wyglądu jestem jej kopią, więc chyba geny też mam jej i prawdą jest to, że mają one duży wpływ na to kim jesteśmy, jak wyglądamy, jak się zachowujemy. Zaczęłam się odchudzać już bardzo dawno. Wyglądało to tak, że jadłam bardzo mało, ćwiczyłam wiecznie Ewkę. Uważam, że jej ćwiczenia są bardzo w porządku, ale gdy katuje się nim organizm, który jest wyniszczony, to raczej nie ma to na nas korzystnego wpływu. Nigdy nie liczyłam swojego zapotrzebowania. Białka, węgle, tłuszcze? Wtedy to nie miało zupełnie znaczenia. Oby zjeść jak najmniej i zaraz to spalić. Nie popadłam też w jakąś szczególną manię, bo kontaktowałam wszystko, ale to był taki okres, gdzie modna była chudość a nie zdrowie. Logiczne w chwili obecnej jest dla mnie to, że chudnie się, by być zdrowym. Wtedy te dwa słowa były sprzecznością. Pamiętam, że schudłam wtedy ok 25kg, ale wyglądałam strasznie. Cały czas słyszałam, że bardzo schudłam, że lepiej wyglądam, ale wiecie jaka była prawda? Byłam zasuszona. Nie wiem, czy ktoś kiedyś tego doznał, ale moje włosy wypadały garściami, do tej pory są bardzo cienkie i walczę z tym, paznokci nie miałam w ogóle, a skóra była w opłakanym stanie. Nie widziałam swoich błędów. Nie istniała dla mnie oliwa, olej kokosowy, przyprawy, łososie ani inne zdrowe jedzonko. Wstawałam z rana i jadłam jakąś owsiankę z owocem (Chyba?), potem zupa, a na kolacje zazwyczaj jakaś sałatka z brokuł albo coś innego, lekkiego. Nie pamiętam dokładnie, co wtedy jadłam, ale pamiętam, że wiecznie chodziłam głodna, a jak zjadłam coś normalnego to czułam się źle, bo organizm odzwyczaił się prawie od wszystkiego. Często wcinałam jakieś fit płatki z toną cukru, ale przecież były fit, więc niby okej. Pamiętam, że było lato, byłam lżejsza o te kilkadziesiąt kilo i zachciało mi się paczki chipsów. Od tego wróciłam do mniej zdrowego jedzenia, ale wydaje mi się, że gdyby nie te chipsy to dalej tkwiłabym w tym wszystkim i nie wiem, czy teraz byłabym najprościej w życiu zdrowa. Wiem, że każdy człowiek uczy się na błędach, ale wiecie, co jest najważniejsze, gdy podejmujemy decyzje, że chcemy zmienić swoje życie na lepsze? Szczęście, gdy każdego dnia wstajemy silniejsi i mamy więcej sił, chęci na nowy dzień, to znaczy, że idziemy w dobrą stronę. Ja w tym okresie wstawałam i cieszyłam się jak głupia na śniadanie, bo byłam tak głodna, potem obiad, potem katowanie się ćwiczeniami, marna kolacja i sen. Nie miałam sił na nic, a chęci nie istniały. Moje życie kręciło się wokół jedzenia, którego tak naprawdę nie było. Cieszę się, że zmądrzałam. Wyniosłam lekcję, która doprowadziła mnie do normalności. Wiele spraw się zmieniło, oj bardo wiele, ale cały czas idę do przodu, uczę się, a ten rok przyniósł mimo wszystko wiele dobrego. Jeszcze pamiętam jak zaczęłam głębszą znajomość z koleżanką i się poznawałyśmy coraz lepiej. Ona zawsze była bardzo, bardzo szczupła i jej tego poniekąd zazdrościłam, bo miała to, czego ja nie miałam, ale wiele do myślenia dało mi to, gdy poznałam jej sposób żywienia, bo nawet nie wiem jak to nazwać. To polegało mniej więcej na tym, że do godziny 16 był jedynie jakiś wafelek, a potem inne duperele. Jak widać można i tak. Chore jest to, że teraz tak duża część społeczeństwa żyje na pokaz. Ci ludzie dają innym obraz szczęścia, którego sami nie mają, a przez to odczuwa się straszny dyskomfort w życiu. Dlatego najważniejsze jest to, by żyć w zgodzie z samym sobą, a nie instagramem, snapem, liczbą polubień. Uwierzcie mi, że dopiero po czasie dociera do człowieka to, co jest naprawdę ważne w życiu. Tak naprawdę zmiany, które wprowadzamy wzmacniają Was i Wasz charakter, a nie mięśnie pośladków. Z okazji nowego roku życzę sobie cierpliwości i spokoju! Buziaki! :D