Lubię to zdjęcie właśnie takie pomarańczowe. Właśnie takie z szaszłykiem z miecznika. Właśnie takie stamtąd.
Im więcej dni mija, tym czuję się dalej. Jakby ta pieprzona podróż samolotem nadal trwała.
Z radością stwierdzam, że nie boję się burzy. I robaków też nie. Tylko.. tych żądlących.
Radość jest mimo wszystko jakaś inna. Chyba nadal czuję się sama. Mimo, że Kawa wróciła.