Tak oto wygląda moje auto w ramach Euro 2016. Strój i zapach
wiszą, szalik montowałam z pół godziny. Najpierw z góry spadał,
bo przyssawki nie trzymają, a potem umieściłam go na dole za
pomocą niezawodnej taśmy. Chyba mandatu mi za to nie wlepią.
Widoczności mi nie ogranicza, widzę wszystko tak samo jak bez
niego, więc jest okej. Z chęcią bym jeszcze flagę gdzieś z boku
przyczepiła, ale to już chyba byłoby za dużo jak na jedno auto.
Nie było dane mi się dzisiaj wyspać, bo mama po 9 zabrała mi
pościel i nie wspomnę, jak bardzo zrobiło mi się zimno. Grrr..
Potem ogarnianie się, śniadanie i nic więcej. Trochę przed TV
posiedziałam, pogadałam ze znajomymi i to by było wszystko.
Po 13 poszłyśmy z mamą na obiad do dziadków, chwilę tam
posiedziałyśmy i z powrotem do siebie. Auta oczywiście dalej
nie odkurzyłam, ale zaczepiłam co miałam zaczepić i to mnie
cieszy. Oby w poniedziałek było ciepło, co bym mogła w końcu
wyczyścić w środku auto. Zaraz idę po zakupy do Polo, przy
okazji wyjdę z psem, a jak wrócę to obejrzę drugą część Thora.
Korzystam z tego, że nie ma dzisiaj żadnego intersującego mnie
meczu i mogę obejrzeć to co nagrałam na dekoder. Musimy go
w końcu wymienić, więc.. no.
Bang!
A wczorajszy mecz Francja vs Rumunia bardzo emocjonujący.
Rumini okazali się trudnym przeciwnikiem, ale Giroud i jakże
niesamowity Payet (kupmy go do Juve, błagam!) pokazali, że
gospodarze Mistrzostw się nie dają. Mecz mi się podobał, oby
kazde mecze na Euro były tak pełne akcji i emocji.