Co dwoje grubych to nie jeden, ehehe. Ja i Kuba, zdjęcie zrobione
przez Klaudię kilka dni temu. Moja twarz jak zwykle pozostawia
wiele do życzenia, ale Kuba wyszedł tu tak pięknie, że nie było
innej opcji niż wstawienie tu tego zdjęcia. I tak, to ten sam pies,
który puszcza tajniaki i tarza się we wszystkim co śmierdzi..
W sumie dzień jakiś zbytnio twórczy nie jest. Wstałam jakoś o 5,
wykąpałam się, ogarnęłam, zjadłam i o 7:05 kierunek Elbląg.
Miło, że pan Mirek się wyrobił i na 7:40 na autobus miejski razem
z Magdą zdążyłam. Uczelnia, drukowanie prac i od 8:30 zaczęła
się Retoryka. O dziwo zajęcia nawet zleciały, powiedziałabym, że
było nawet całkiem przyjemnie. Następnie Warsztaty pisarskie, na
których dzisiaj było, jak to nazwała Magda, apogeum śmieszków.
Profesor dzisiaj przechodził samego siebie, dodatkowo Sebastian
zaczął swoje i całe półtora godziny nie dość, że robiliśmy zadanie,
to jeszcze szły takie śmieszki z każdej z obecnych osób, że te
zajęcia zapamiętamy chyba do końca życia, hahaha. Następnie
Literatura Staropolska i Powrzechna, gdzie oddałyśmy z Agą tą
dawną pracę, co by babka miała do papierów. Zajęcia się bardzo
dłużyły, a że w taką pogodę nie miałam ochoty marznąć na uczelni
to razem z Darią i Agą po pierwszych zajęciach zrobiłyśmy hop z
uczelni, szybko samochodem na dworzec i wróciłam autobusem z
13:45 do Pasłęka. Dom, Lidl, dom, obiad i tak dalej. Ogarnęłam
czystość skrzyni od komputera, bo ma przyjść pan Piotrek do nas
i podłączyć mi nowy ruter i tak dalej. Próbowałam sama to zrobić,
ale instrukcja mnie zabiła. Idę obrabiać zdjęcia z zawodów bo już
ludzie do mnie piszą czy mam i żebym wysłała. Mam prawie 300
zdjęć, więc.. no. Zatonę w tych zdjęciach, zatonę.
Bang!