Koscielny i Giroud. Nie pamiętam już, z którego to meczu zdjęcie.
Moje wczorajsze gdybanie, co by tu obejrzeć zakończyło się dość
szybko. Padło na 5 sezon Teen Wolf. Dwa odcinki ze mną, dość
dziwny sezon sie zapowiada. Trochę zakręcona fabuła i od razu
jest mniejsze zaangażowanie przy oglądaniu. Do tego brak Dereka,
co dla mnie jest ciosem poniżej pasa. Tak nie można, no nie można.
A dzisiaj spałam do 9, wyszłam z psem, ogarnęłam się, zjadłam coś
tam i poszłam po zakupy do Lidla. Zgarnęłam ze sobą psa, a że te
- 10 stopni jak nie jeszcze mniej dzisiaj, to ubrałam go w czerwony
kubrak, który mu z mamą kiedyś kupiłyśmy. Zabawne jest to jak
on w nim chodzi albo biega. I jak to szeleści na nim. Ale cieplej mu
przynajmniej. Potem trochę TV, obiad i mecz Arsenalu z Newcastle.
Całkiem dynamiczny mecz, Arsenal ze sporą przewagą w posiadaniu
piłki. dobra gra Kanonierów i zasłużone zwycięstwo. Choć szans na
strzelenie gola i wygranie tego meczu większą ilością goli mieli całą
masę, to dopiero w 72 po główkowaniu Oliviera, Laurent wpakował
piłkę do siatki i tym sposobem Arsenal wygrał u siebie 1:0. Mają na
koncie kolejne 3 punkty i dalej znajdują się na pierwszym miejscu!
Oby tak dalej, niech wygrają w końcu ligę, zasługują na to bardzo!
A teraz.. idę spróbować napisać komentarz po tym meczu, a jak mi
się nie uda to napiszę go dopiero w środę po meczu Juventusu. I tak
do 10 stycznia mam czas, więc jak mi nie wyjdzie, to biorę się za
Onomastykę. A później spacer z psem.. w ta Syberię na podwórku.
A jutro w dzień poukładam sobie pytania z Psychologii.
Bang!