Wczorajsze z Nelą. A z tyłu widać Olę. Melanż naszego życia.
Ujmę to tak: nie piję w 2016. A przynajmniej nie tykam wódki.
Wczorajszy Sylwester bardzo udany. Po 19 zabieranie alko ode
mnie z garażu, bo przecież to najlepsza miejscówka do tak
zwanego przechowywania większych ilości. A o 19:30 u Kuby
się zameldowaliśmy. Tańce, śmiechy, picie, jedzenie, głupawe
zdjęcia i filmiki i tak do 2 w nocy zleciało. O północy wyszliśmy
pod dom Kuby z szampanem, otworzyliśmy go i wypiliśmy w
osiem osób, bo Nela, Ola, ja, Kuba, Grzybek, Fubu, Brandon i
Bazyl. No i kimnęło mi się godzinę.. pierwszy raz. Ale przy
takiej zabawie to było warto. Trochę po 2 w domu i od razu na
łóżko padłam. Koło 9 na chamie mama mnie obudziła, żebym
z psem wyszła. Szybko z nim, potem kąpanie się, ogarnięcie i
do kościoła. Potem dom.. i cały czas przed TV. Pretty Women,
NCIS: Los Angeles, obiad.. i koło 16 przyszły sąsiadki od babci
z bloku, czyli pani Jola i pani Stefcia. Ja idę obejrzeć jakiś serial,
potem ogarnę te zagadnienia na Psychologię, które już mam..
a później na spacer z psem. A jutro po meczu Arsenalu machnę
komentarz na Gatunki. Facet stwierdził, że sportowy jest trudny
i lepiej go nie pisać, ale to jedyne na czym się znam, na inny
temat nic nie napiszę, bo polityk ze mnie żaden ani nikt inny.
No i jutro zaczynam w końcu to na Onomastykę.. życzę sobie
samej powodzenia. To będzie ciężkie..
Bang!