Ja na Locie i prezes pani Ania na Sako. Przedostatnie Hubertusowe.
Dzisiaj.. nie wyspałam się mimo tego, że poszłam spać niedługo po
napisaniu wczorajszej notki. Wstałam jakoś o 7, ogarnianie się, na
szybko śniadanie i jakoś po 9 kierunek salon kosmetyczny. Najpierw
kosmetyczka, a na koniec paznokcie. Mam żółto-czarne z pięczątką
z nietoperzami.. takie Batmanowe, haha. Potem do Polo po zakupy,
na trochę do domu, 2 odcinki Teen Wolf i po 13 do dziadków na obiad.
Posiedziałam u nich trochę, obejrzałam So Undercover bo akurat na
jednym z kanałów leciało. Koło 15 do siebie, karmienie psa i o 15:30
razem z dziadkiem mecz obejrzałam. Bayern vs Koln. No z początku
niezbyt ciekawie, ale potem jakoś się rozkręcili. Do gry wrócił pan
pazerny, czyli Robben. W 36 minucie doszło do przebudzenia, Lewy
dograł właśnie dla Robbena i ten pyknął bramkę na 1:0. W 40 minucie
kapitalne podanie od Comana dostał Vidal, huknął całkiem w swoim
stylu i gol! 2:0! Chociaż w meczu nie błyszczal, to gola ma. I w tej
połowie już nic nie było, za to w drugiej padły kolejne dwa gole, a na
spokojnie mogli ich strzelić jeszcze więcej. 63 minuta, Costa kapitalnie
dośrodkowauje na głowę Lewandowskiego, ten oddaje strzał głową i
goool! 3:0! No i w 77 minucie Lewego a polu karnym jeden z rywali
kopnął, ten się wyłożył i bayern dostał rzut karny. Muller podszedł do
piłki i po gwizdku arbitra w swoim stylu oddał strzał i gol! 4:0! I już
do konca meczu więcej goli nie było, Bayern wygrał 4:0 nad Koln.
A teraz.. idę obejrzeć mecz Arsenalu z Evertonem. Jestem ciekawa jak
kanonierzy dzisiaj zagrają. Liczę na zwycięstwo oczywiście. Potem to
chyba biorę się za robienie tego durnego testu BHP, muszę znaleźć tą
kartę AZS i ją wydrukować, żeby w poniedziałek razem z kasą zawieść
ją dla banki od sekcji jeździeckiej..
Bang!