Juan, Philip, Thiago i Xabi. Jeszcze z meczu z Porto w Lidze Mistrzów.
Ten mecz będę chyba aż za dobrze wspominała. Ale w sumie nic w
tym dziwnego, jak Bayern dał takie show, że takie mecze można by
siedzieć i codziennie oglądać. Niech zrobią to samo za tydzień, a ja
będę bardzo szczęśliwa. Dzięki takim meczom właśnie żyję, ehehe.
Fajna zmiana pogody.. wczoraj upał, a dzisiaj zimno, deszcz i jakaś
burza w nocy. Czy ta zakichana pogoda w końcu się ogarnie czy nie?
A dzisiaj.. w sumie nic twórczego nie robiłam i dalej nie robię.. taa.
Wstałam o 10, ogarnęłam się, obejrzałam Castle do śniadania, bo
akurat leciał na AXN. Po 12 na miasto z mamą i dziadkiem. Zakupy
w Lidlu, potem objazd po meblowych, bo mamie zachciało się kupić
pufy do domu. Na szczęście udało się już w drugim sklepie. Następnie
do Zarzeki, bo mamie się coś z telefonem zrobiło. Mówiłam, że te
Huawei to gówno i dalej jestem tego zdania. Xperie najepsze, ehehe.
Potem po zakupy do Polo. Kiedy moja mama powinna się zacząć o
mnie martwić? Kiedy kupuję małą wodę Żywca razy 2 tylko dlatego,
że na etykietce są bohaterowie Avengers. Czyli Pusia dzisiaj weszła
w posiadanie wody z Kapitanem Ameryką i Czarną Wdową, hahaha.
Można? Można. Potem do dziadków na obiad, po obiedzie jeszcze o
Biedronkę zahaczyliśmy. Po 15 w domu, ogarnianie i wzięłam się w
końcu za naukę. Może pół godzinnego czytania repetytorium z polaka
i zaśnięcia potem się tak nie nazwie, ale grunt, że zaczęłam, ehehe.
Jak myślę o tej maturze to mam ochotę popełnić wcześniejsze
samobójstwo niż te, które zrobie sobie pisząc ją. Na matmie to już w
ogóle będzie gwóźdź do trumny. Ale co tam, jak to się mówiło w
szkole `Bez spiny, są drugie terminy`. Jak już mam czegoś nie zdać
to niech będzie to ta matma, z której i tak pewnie matury nie zdam.
Bo jak polegnę na dwóch, to kaplica, mogę sobie strzelić w łeb..
Idę obejrzeć cokolwiek od Niekrytego Krytyka, potem internety,
spacer z psem i 20:30 mecz Bayern vs BVB. Bayernie, lecisz z nimi!
Bang!