Wczorajsze ognisko było cudowne. Dużo śmiechu, wspominania, przyznania
się wychowawczyni co we Wrocławiu robiliśmy i na innych wycieczkach.
Ona i pani od biologii nie mogły ze śmiechu. Szkoda, że były tylko godzinę.
A ogółem moc kiełbasek i chleba z ogniska, morze alkoholu, śpiewy. Dobrze,
że działka Anity jest hen daleko, bo inaczej byłoby źle, haha. Robienie głupich
zdjęć telefonami, nagrywanie, pijackie śpiewy i krzyki w wykonaniu Krystiana
i Miśka, beka z Michała, Siedlak rzucający we wszystkich paluszkami i rzucanie
się moim ketchupem. Koło 1 w nocy się zwinęłam razem z Mariolą, Łukaszem i
Pyśką. Śpiewanie z Pyśką idąc po Ogrodowej też spoko. Dom, kąpiel i spać.
Dzięki wszystkim co byli za ognisko, było świetnie, czekam na jakąś powtórkę.
Wstałam o 10 jakoś, oganęłam i Patka o 11 wpadła do mnie po zdjęcia z koni.
Pół godziny razem posiedziałyśmy, pogadałyśmy i do sklepu razem poszłyśmy.
Jak wróciłam wzięłam się za czytanie, tak gorąco dzisiaj na dworze, że na
balkonie się rozłożyłam z lapkiem, żeby poczytać, ale tak się wszystko od
ekranu odbijało, że musiałam wrócić do siebie do pokoju. Potem obiad, do tego
NCIS: Los Angeles. Miałyśmy iść z Domą na spacer na jeziorko, bo ta u swojej
cioci nocowała, ale akurat jej mama po nią przyjechała i ta stwierdziła, że w
tygodniu jakoś będzie znowu w Pasłęku to sie umówimy i wtedy się gdzieś
przejdziemy. Dla mnie spoko. Czytam dalej, a o 18:30 pierwszy mecz w ten
weekend, mianowicie Bayern vs Hertha. No, we wtorek bawarczycy dali show
w meczu z Porto to i dzisiaj też mogą coś pokazać, nie pogardzę, ehehehehe.
Bang!
A od poniedziałku biorę się za powtórki.. kiedyś zacząć trzeba..