Wolę to zdjęcie w tym kolorze.
Dzień okej jak na pierwszy w szkole po dwóch tygodniach.
Fajnie obudzić się o 4 rano, potem nie móc zasnąć do 5, zasnąć, budzik o 6..
Powiedzieć: jeszcze 10 minut, a tutaj o 7 rano dzwoni mama,
czy wstałam. I w biegu się ogarniać.
Dwa wf.. na pierwszym jakieś badziewia z koszykówki..
Trzy razy nie, dziękujemy. Nigdy więcej.
Na drugim doszła do nas klasa hotelarska połączona z logistykiem.
Nie, sto razy było lepiej jak mieliśmy sale tylko dla siebie i lepiej by było,
jakby łaskawie tak zostało.
Pograłyśmy sobie klasowo w siatkę.. lubię nie umieć wcelować gdzie trzeba. Wrodzony zez chyba.
Ale potem się ogarnęłam i serwy były proste i ponabijałam punktów.
Tak jak i Grodziałkę :D
Niemiecki.. dobrze, że sprawdzian jednak w czwartek. Ogółem luźna lekcja.
Angielski uszedł.. jak zawsze.
Pani: To teraz czyta Przemek i Marika.
Cisza a Krystian: Uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!
Wszyscy w śmiech.
Infa na luzie, jak zawsze w sumie.
Fizyka po raz pierwszy.. siedzę z Lisowską i Łukaszem.
Pani wydaje się być spoko, ale wszystko wyjdzie a praniu. Jak zawsze.
Hista na opierdalingu całą lekcję.
Ja nie wiem jak Basajka ze mną wytrzyma bo moje serenady na lekcji powalają.
Zawsze na hiście chce mi się śpiewać.
Dom, obiad, CSI: Las Vegas. Potem sklep i CSI: Miami.
Wykąpałam się i biorę się za tą pieprzoną prezentację.
Chyba wezmę Rafiego, nikt mi nic nie pomógł z wyborem, dzięki -.-
Idę to ogarniać, potem może coś obejrzę..
I może zdejmę hasło tutaj? A co tam, jak ktoś chce to niech se czyta w sumie.
A aska.. chyba czas usunąć.
Bang!
Leciało w CSI: Miami i tak wpadło mi do głowy.