Jakieś takie znowu krzywe, ale coś pododawać trzeba.
No to południe szybko minęło.
Mam szamponetki, jutro farbujemy się na rudo..
Ciekawe jak to będzie.. ciekawe.
U dziadków byłam, obejrzałam NCIS: Los Angeles.
Dobry obiad.. babka ziemniaczana.
Potem dom, Medicopter.
Kuba leży w przedpokoju na podłodze i się chłodzi.
Nie dziwie się mu, bo dzisiaj jest gorąco na podwórku.
Mam wielką ochotę wyjść na dwór, ale nie zostawię kundla w domu..
Bo chatę do góry nogami wywróci. Mama jedzie do pracy.. -.-
A ze sobą go nie wezmę, bo to idiota jest.
Sprzedałabym tego psa na tydzień dziadkom..
Mam ochotę pójść popływać nad jeziorko, na konie..
Konie to może akurat jutro sie uda, byleby pogoda była.
Ale znając życie nie będzie pogody. Zawsze, gdy jest coś w planach..
Pada deszcz albo jest cholernie zimno. Pecha przynoszę. Fajnie.
Z resztą.. na koniach praktycznie już ekipa się wykruszyła.
Gosia, Kamienna, Becia, Eliza.. nie ma ich. Kaśki też.
Ejo została, Anita z Justyną i Anielą są spowrotem.. ale..
Żeby wszystko było jak dwa lata temu.. byłoby zajebiście!
Zmywam się oglądać NCIS: Los Angeles, potem w końcu może CSI: Las Vegas.
Zabrali mi Ekipę z New Jersey ;<
20:30 spacer z Kurą i psami.
Ogółem chyba zniosę jajko do 3 lipca zanim te książki przyjdą.
Narka.