Adam, czyli PIH.
Dzisiejszy dzień całkiem całkiem.
Wstałam o 8, Wzór obejrzałam.
Potem kościół z Kurą, Anią, Stachą i Julką.
W połowie mszy zacny śmiech.
Przed nami babka z małym chłopcem siedziała i jak go na ręce wzięła to ten na Stachę się gapił.
Ta się śmiała, ja z niej. I tak do końca mszy.
Po kościele z Kurą do mnie i plakat robić.
Zrobiłyśmy, jest zacnie :D
Obiad, TV, olewanie się ze śmiechu.
Ogarnianie..
Dziadek przyszedł, chciałam się wychylić do niego z kanapy, z aracji, że tyłek przeważył..
Spadłam z kanapy. Dupka boli.
Kąpiel.
Zaraz robie tą ściągę na histę w końcu, bo inaczej zginę.
Jak ktoś nie usiądzie przede mną też zginę, bo nie ściągnę.
Ogółem mam taki humor, wkurwiam się cały czas..
Także bez kija nie podchodźcie do mnie!, na prawdę.
Będę mordować nie długo.
Jak ktoś czuje się urażony moim zachowaniem, to trudno.
Idę robić tą durną ściągę a potem CSI: Las Vegas lub Miami.
Nara.
Co ja kurwa jestem?! Informacja?! Kalendarz?!
No mam chwilami wszystkich dość!