Wszystkim "przyjaciolom" z Polski, ktorzy nie maja nic innego do roboty niz wpieprzanie sie w moje zycie.
Tu i teraz, odcinam wszystkie wasze obrzydliwe plotki o mnie. Macie za dlugie jezyki na moj temat, i od dzisiaj, zaczynam traktowac was jak wy traktujecie mnie. Proste.
Tak, ludzie sie zmieniaja. I nie wszystkie jebane zmiany so dobre. W moim przypadku zmiana byla wielka - Tak wielka, ze stracilam kontakt i przestalam ufac przyjaciolom z dziecinstwa. Ale kazdego kurwa ranka wstaje, bez wyrzutow sumienia. Nie nienawidze swojego zycia jak polowa z was, i niczego nie zaluje. Nie jestem ta sama osoba ktora bylam 2 lata temu o tej porze - ale napewno tez nie jestem ta Dominika, ktora bylam 6 miesiecy temu. Powoli zaczynam powracac do pewnej rownowagi. Moze nie calkowicie, ale wystarczajaco. Zmienilam droge mojego zycia - na lepsza, niz ta, ktora zmierzalo poltora roku temu.
Tym razem, jesli macie do mnie problem, powiedzcie mi to w twarz, zamiast pierdolic za moimi plecami. Bo kiedy sie odwroce, usmiechniecie sie i bedzie sie bic zeby mnie dotknac. A kiedy odwroce sie do was plecami, chetnie wbili byscie mi w nie noz. No i po jaka cholere pytam? W sumie to i tak bez znaczenia dla mnie. Zyje w Angli, wy w polsce. To nie tylko zycie w dwoch innych krajach. To dwie inne kultury, zupelnie inne zycie, mozna powiedziec ze dwie inne narodowosci - wy jako polacy, ja jako "angielka". I moze tak jest lepiej. Nic kurwa nie wiecie o moim zyciu. Wiec jak mozecie komentowac MNIE?! Od teraz, MOJE komentarze zaczna dochodzic do polski. I wcale nie beda mile. Takie same, jakie dochodza do anglii na moj temat.
I po co ja sie mecze pisaniem tego? I tak pewnie nikt tego nie czyta.
Focia z moim ukochanym exboyem steveo. Szok co? Nie, nie jestesmy znow razem.
Co prawda, tak, widujemy sie. W pewnym stopniu, jestesmy razem, chociaz nie w zwiazku.
To taka nie zobowiazujaca gra. Pocalunki i wszystko inne bez zadnych obietnic.
Jednak oboje wiemy, jak bardzo za soba tesknimy, jak bardzo brakuje nam NAS i naszego prawdziwego zwiazku.
I z kazdym buziakiem, wraca bol i pytanie dlaczego do cholery nie wrocimy do tego, co bylo kiedys.
Moze to duma, moze bol wszystkich przejsc. Juz sama nie wiem.
I oboje wiemy, jak jest nam zle bez siebie. Wiec probujemy ukryc to, nadal spotykajac sie i udajac, ze taka nie zobowiazujaca
zabawa nam nie przeszkadza. A mimo to slowo I love you pada za kazdym razem. co sie kurwa z nami stalo? :(
Ahaa, pofarbowalam dolna czesc moich wlosow na czarno, jak widac na zdjeciu. I wyglada zajebiscie. Moja opinia o wlasnym wygladzie powieksza sie z dnia na dzien i po wczorajszym "spotkaniu" z chlopakami z Peacehaven mam ja na 100% na plusie.
Dzisiaj dzionek w domku. Siedze sobie, i slucham muzyki. W sobotnia noc. Zamiast byc w miescie, i robiac wszystkie rzeczy ktore robimy w soboty. No coz, po wczorajszej libacji u Steve'a w domku a pozniej z chlopcami z Peacehaven, Kellie i Stef pod Annexem i przy Co-opie nie wylaze. Zostaje grzecznie w domku, by przetrwac do nastepnego piatku i nie podpasc rodzicom.
W koncu musze sie spotkac z Katie, i zobaczyc chlopakow w Peacehaven znow. Scott, James, Shaun i kilku innych na pierwszy raz, na drugi reszta. Nie opisuje szczegolow, bo za duzo by sie wydalo. I tak ukochani wiedza. A reszcie nic do tego. Katie jedzie ze mna, wiec zapowiada sie cudowna noc. Sprawy z connerem powinny sie wyjasnic do tego czasu, a jak nie, to zawsze sa Liam i Scott na pocieszenie i uratowanie piatkowej nocy.