No i przyszedł czas powrotu. To był wspaniały wyjazd. Poznałam strasznie dużo świetnych ludzi. Z niektórymi, mam nadzieję, kontakt będę utrzymywać jeszcze przez długi czas. Żal było wracać do Polski, ale cóż - takie jest życie.
Trasa uległa zmianom, niektóre miejsca odpadły (Barcelona, Paryż), ale dzięki temu doszły nowe, lub też więcej czasu spędziłyśmy w niektórych miejscach.
Nadal nie mogę uwierzyć w to jak dotarłam do domu, ale tą historię opiszę później.
Od początku... :)
Wyruszyłyśmy 30 czerwca, przez Pragę, Pilzno i Norymbergię do Monachium. W Pilźnie zabrali nas bardzo mili Polacy, którzy pomogli nam się dostać do Monachium, więc te 800 km przejechałyśmy bardzo szybko.
Niestety wysiadłyśmy 15 km przed miastem, na polu (jak widać na zdjęciach do góry) i nie wiedziałyśmy w którą stronę do Monachium. Na szczęście spotkałyśmy bardzo miłą Vietnamkę (na zdjęciu w różowej bluzce), która kupiła nam bilet na pociąg do Monachium i zaprowadziła do Koreańczyka (na zdjęciu w białej bluzce :D), u którego miałyśmy spać. Koreańczyk Mike był bardzo sympatyczny, zabrał nas do restauracji na drogi obiad i piwo, jednak niestety my prawie w ogóle się nie odzywałyśmy, a jeśli już to tylko do siebie po Polsku, no i powstała bardzo niezręczna sytuacja. ; )
Jednak Mike był na tyle wyrozumiały, że się nie gniewał. :D
Następnego dnia zwiedzałyśmy Monachium. Największą atrakcją był dziadek, który prał sobie rzeczy w rzece w centrum miasta. BYŁ GOŁY! :D
Miasto aż tak bardzo mi się nie spodobało - może dlatego, że miałyśmy mało czasu, żeby wszystko zobaczyć. Zaraz następnego dnia - 1 lipca postanowiłyśmy wyruszyć do Innsbrucku.
Inni zdjęcia: Sjesta. ezekh114Na kanałku patki91gd... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24