Słońce przebijało się przez gałęzie drzew. Nie miałam humoru jakoś, chodziłam od poranka jakaś zamyślona, do tego przytłaczała mnie myśl że za kilka dni wyjeżdżam. Kilka tysięcy kilometrów stąd, z daleka od znajomych, szkoły, ulubionych miejsc w moim mieście. Przyzwycziłam się do tego miejsca, bardzo. Czasem chyba nawet za bardzo. "Max.." - ścisnęłam lekko jego rękę, zagryzając niepewnie wargę. "Tak? " - spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami. "Obiecujesz mi, że pomimo mojej wyprowadzki, będziesz mnie odwiedzał, napiszesz czasem sms'a lub na fejsie?" - popatrzyłam mu w oczy niepewnie. "Jasne, że tak. " - uśmiechnął się, a mi kamień spadł z serca. Z daleka było widać naszą paczkę, pomachałam im lekko ręką z uśmiechem. Po chwili znaleźliśmy się koło nich. Przytuliłam wszystkich na powitanie, a dziewczynom dałam dodatkowo buziaka w policzek. "Jak tam u was?" - powiedziałam wesoło. "W porządku, a u Ciebie Jul? - rzuciła Majka. "U mnie jakoś leci, powoli." - dodałam z wymuszonym uśmiechem. "Gdzie idziemy?" - zapytał Łukasz. " Nie wiem, może do lasu na jakies ognisko, kupimy jakieś żarcie lub coś?" - ktoś z naszej paczki zarzucił pomysłem. "Dobry pomysł!" - powiedział Max. Rzuszyliśmy w stronę najbliższego supermakretu.
EDIT:
jebać wszystko.