Chyba o coś spytali bo zrobiło się nieprzyjemnie kiedy tylko usłyszeli ode mnie, że Zbysia, jego promile i wszystkie zaprzyjaźnione z nim pasożyty do szpitala trza wieźć, do łóżka położyć. Znaczy, że oni mają wieźć. Młodszy, wyrywniejszy, byczkowaty zaraz na mnie, do mnie, przeze mnie z napiętą twarzą i głosem- głosem takim jak w pysk, na odlew-że Zbyś, jego promile, bambetle i pchły do szpitala się nie kwalifikują. (Kiedy to wreszcie i ja posiądę tę zdolność niebotyczną by bez rozmowy z pacjentem, z odległości dwóch metrów, przy użyciu li tylko rentgena w moich wszechwiedzących oczach orzekać kto się do szpitala kwalifikuje, a komu, jak mawiał mój Dziadek Gówno jest. Obiecuję uczyć się pilniej by niepotrzebnym trudem podstawowych czynności medycznych nie obciążać ani siebie, ani tym bardziej pacjentów ).
Posłuchałam sobie trochę o tym, że pan Zbyś to tylko do leczenia ambulatoryjnego i że ma tak często do przychodni chodzić jak często chla, a nie po pogotowie. Że oni do takich cały czas przyjeżdżają. I ten jeden raz zwracają się do kogoś w powietrzu nad nim z pytaniem: Pił? Ile dziś pił?. A potem dalej nad Zbysiową marnością i dupy zawracaniem debatują. Na policję w końcu dzwonią- ach te nasze dzielne chłopaki!- i o żulu do zabrania informują. Teraz czekamy na policję (znaczy Dziewoczka moja i ja czekamy, bo chłopcy to chyba czekają aż my sobie pójdziemy- żeby Zbysia z jego fauną, florą i dobytkiem ostawić do śmiertelnego wytrzeźwienia). Podnieśli go, w tak zwanym między czasie, i za szmaty na plecach przytrzymują bo on się chwieje i chwieje (lu-li, li-lu) co chwila postękując z bólu (bo na tych nogach, co nogami są już tylko z nazwy, coś mu się chyba niesporo stoi).
Pan Z. chwyta mnie za dłoń
Próbujemy podejść ten krok do ściany, żeby stało się trochę pewniej, ale nie daje rady. Może wtedy trochę łyso się jednemu zrobiło bo po dobrych dziesięciu minutach takiego tańca pojawia się, przytargany z trzewi karetki, wózek. Sadzają pana Zbysia, Dziewoczka i ja zbieramy rozrzucony jego dobytek i kładziemy mu na kolanach, a oni odwołują policję mówiąc coś o wyziębieniu i że jednak do szpitala. Wzięli go.
A w nas złość tylko i smutek.
Mój komentarz? Miałam ich dużo pod każdym adresem tamtego wieczora, ale dziś już tylko kręcenie głową.
Pewnie można by na cały ten wpis, ukośną pieczątką podbić na czerwono, jednym, kpiącym słowem moją Wielką Naiwność, moją nieznajomość realiów i wszystkie inne zobaczysz-jak-będzie ale czy to naprawdę powinno wystarczyć za odpowiedź? Pominę frustrację pracowników służby zdrowia, ponure alkoholizmu skutki (które są "na własne życzenie"), machnę już ręką na to, ze pan Zbyś przekręci się wkrótce
(i dobrze zrobisz Zbysiu. Może zapachną zefiry i brzękną potrójne liry, pierzchnie tłuszcza i Twoje serce alkoholowe uniosą aniołowie na złotych bluszczach. A może będzie tylko ciemno i nic już nie będzie- tylko święty spokój. Twój i czystych ludzi, którym pomoc się należy. Przemyślże to dobrze)
Nie, to wszystko to furda, bajda głupia. Ale to, jak nieskończenie jesteś bezczelny -Ty gówniarzu, ze słowem ratownik na plecach- o to, to mnie w szewską pasję wpycha po uszy. To nie Twój wolny czas i nie szkółka życia dla frajerów, w której możesz się popisywać otrzaskaniem z rzeczywistością. To, żeś się nawet nie pochylił żeby wciągnąć w nozdrza subtelną nutę żula, to, żeś nawet nie zerknął, czy poza tym tanim wódziskiem w żylskach pana Zdzisia nie krążą jakieś troponiny, czy jego kudłaty, niemyty czerep nie wypełnia się krwią- to właśnie- Ty mały, zadowolony z siebie kutasiku to- jest zaniedbanie wszystkich procedur i hańba, którą przynosisz nie tylko swojemu zawodowi, ale sobie przede wszystkim. To co tam sobie myślisz, to jakie obrzydzenie Cię zdejmuje na widok żulerni wszelkiej maści to Twoja prywatna sprawa. Ale skoro Ci płacą za to byś przy każdym wezwaniu upewnił się czy ten, do którego wzywano nie potrzebuje aby pomocy- to rób to z łaski swojej porządnie. A swoje zdanie wygłaszaj w czasie, za który nikt Ci nie płaci- Twoim własnym. Zła jestem na Ciebie diablo. Cholernie zła. Zła, bo zwyczajnie boję się, że stanę się Tobą.
ilustracje z książki "niekończąca się historia"
Inni zdjęcia: 88888888888 podgolymniebem1547 akcentovaDrops & Sunset photoslove25Chapeau bas. ezekh114Miłość jednego imienia samysliciel35Wybrzeże morza czerwonego bluebird11Po przerwie liskowata248Perspektywa. ezekh114Moje nowe butki # PUMA xavekittyxKwiatki z mojej rabatki :) halinam