"-Dzien dobry, panie Patryku.
Chlopak skinal jedynie glowa, siadajac na duzym, bogato rzezbionym, czarnym krzesle wykladanym miekka, czarna pianka. Przypominajacym te z konfesjonalu.
-Czyzby pan zmadrzal? - chlodne slowa uderzyly w jego swiadomosc z takim impetem, ze poczul deliktny skorcz w zoladku; jednak postanowil nie pokazywac po sobie zadnej slabosci. Nie po to tu w koncu przyszedl..
-Prosze mnie nie ignorowac, w przeciwnym razie sie nie dogadamy. - warknal mezczyzna, popijajac spokojnie kolorowy trunek, krzywiac sie delikatnie przy kazdym kolejnym lyku.
-A sie tym udlaw.. - mruknal Patryk pod nosem, unoszac wzrok na profesora.
-Slucham? - zauwazyl jego wsciekly wzrok i dlon zaciskajaca sie powoli na cienkim szkle. Usmiechnal sie z satysfakcja, powtarzajac ze stoickim spokojem:
-Prosilem, by sie pan spozywanym przez siebie aktualnie napojem udlawil. Innymi slowy: przelknal i zaczal..
-Wiem co to znaczy sie udlawic, Patryk!
-O, jestem mile zaskoczony.
-Przestan sobie ze mna poigrywac! - gwaltowny spazm przeszedl przez jego okragla twarz z czterema podbrudkami, zabarwiajac ja w czerwien, ktorej pozazdroscic moglby nie jeden dorodny pomidor.
-Kurwa mac! - wrzasnal ze zloscia, gdy pod jego silnym uciskiem kieliszedk rozpadl sie na miliony maenkich kawalkow, raniac mu przy tym porzadnie wielka dlon. Slyszac chichot swojego bylego ucznia, spojrzal na niego z aprobata
-Bawi cie to?!
-Alez oczywiscie, ze nie, panie psorze. Jak smialbym sie z pana smiac w tak powaznej sytuacji. - syknal chlopak, usmiechaja sie perfidnie i podajac mu wyciagniety z czarnego plecaka, zwanego potocznie 'kostka', bandaz. - Niech pan sobie opatrunek zrobi, bo ja panu nie pomoge.
-Dlaczego?
-Bo jeszcze mnie pan oskarzy o molestowanie seksualne.
-Pieprzony gowniarz.
-Patryk, milo mi.
Nastepnych pare minut uplynelo w milczenu, ktore przerwal w koncu kontemplujacy rane dyrektor spogadajac znad oklarow-polowek na przygladajacemu mu sie w skupieniu chlopaka.
-Stalo sie cos? - zapytal, z rosnacym poirytowaniem zauwazajac coraz szerszy usmeich na jego twarzy.
-Alez skad. - mruknal tamten, nie przestajac sie bezczelnie szczerzyc.
-Wiec dlaczego tak sie na mnie patrzysz?
-Bo mi sie podobasz. - odpowiedzial ironicznie
-Wynos sie stad.
-Chetnie.
Juz powoli wstawal, gdy silna- ta niezabandazowana - dlon zacisnela sie na jego nadgarstku.
-Niech pan usiadzie.
-Skad ta nagla zmiana? - usmiechnal sie blondyn, odgarniajac z oczu grzywke.
-Musimy zakonczyc to, co zaczelismy, czyz nie? Oboje jestesmy dorosli, nie badzmy wiec dzieciakami.
-Jak pan sobie zyczy.
-Od czego wiec zaczynamy?
-Od zaplaty.
-A potem uciekniesz z piskiem?
-Chcialbys. - usmiechnal sie znow blondyn, ukazujac delikatne ogniki w oczach.
-Ciesze sie, ze usunalem cie ze swojego roku.
-Dlaczego..?
-Bo jestes zwykla dziwka, Patrysiu.
***
Szedl przez zimne, klujace kark krople deszczu, sciskajac w dloni pliczek bankotow i rozmyslajac o tym, o uslyszal w domu dyrektora i pozniej w pokoju jego syna. "Bo jestes zwykla dziwka, Patrysiu" - te slowa zapadly mu najmocniej w pamiec. A raczej najbolesniej.. Poczul delikatne lzy, na mysl o pocalunkach tamtego chlopaka i satysfakcji w oczach jego ojca.
-Boze moj, przepraszam.. - jeknal, spogladaac w zachmurzone niebo. Odpowiedziala mu tylko fala niewzruszonego deszczu.
-Przeciez wiesz, ze musialem. Musialem zdobyc te pieniadze..
***
-Nazwisko?
-Patryk Waszczak.
-Dla zmarlego..?
-Dziwka.
-Slucham..?
-Przyjaciel.
-Dobrze. Prosze przejsc do drugiej sali i wybrac wzor pomnika.
-Oczywiscie, tu sa pieniadze. - skinal glowa na pliczek."