Łagiewniki...

Fotka z Naszego spacerowego seszyn w Łagiewnikach, na które wybrałyśmy się w Lany Poniedziałek... Po jakże "miłej" pobudce w wykonaniu Taty Kartoliny... Było fantastyczie... Ploty, zdjęcia dużo śmiechu... Chociaż Shaka to chyba mnie już nie kocha... Bo najpierw w walenynki zjadła głowę bałwana, którą lepiłam, potem walczyła ze mną i jego miotłe a na tym spacerze rozkopała mi buty... Z czego Karolina się o mało nie posikała... Potem zjadłyśmy obiad i pojechaliśmy na bansen bo Bartek się najarał i Nas wyciągnął... Udało Nam się namówić Karolinę żeby poszła z Nami na zjeżdzalnie... Ale pod warunkiem, że zjadę razem z Nią... Nie to żeby mnie w trakcie jazdy zbluzgała, że ją namówiłam i krzyczała, że mnie za to zabije... Ale ja wiem, że i tak kocha... To co spaliliśmy na basenie trzeba było oczywiście odzyskać więc pojechaliśmy do Maca... I tyle by było na temat Naszej diety... No ale zamierzamy się zapisać na siłownie więc i wtedy się zabrać za siebie i ograniczyć rózne rzeczy... Między innymi chipsy i alkohol... Co w Naszym przypadku raczej nie jest możliwe... Ale może i tak Nam się uda trochę doprowadzić się do porządku prtzd wakacjami... Dobrze by było bo za równe 3 miesiące jadę do Osłonina... Nie mogę się już doczekać... Chłopaki zresztą też... Zwłaszcza Michał bo ostatnim razem się mineliśmy... Więc widzieliśmy się 10 lat temu... Ale nadrobimy... Michał już odlicza dni... Dobrze, że jadę bezpośrednio do Osłonina a nie do Pucka... Nie będę musiała dojeżdżać... Co za tym idzie będziemy mogli się wszyscy spotykać codziennie...