Powróciłam. Było przyjemnie. Całe dziesięć dni nad morzem przepełnione słońcem, bez towarzyszących mu chmur. Chyba trochę się opaliłam (-; Chwilami było nudno, ale kiedy widziałam się z Ryszardzicą (ale to seksownie i drapieżnie brzmi!), wszystko było o wiele lepsze (-: Miałam dużo czasu na przemyślenie pewnych spraw i dochodzenia do pewnych wniosków. Wciąż jestem niezdecydowana. Nie wiem czego chcę, a przynajmniej którego chcę. Bo z tych co bym chciała, są niedostępni dla mnie. Być wolną i czekać na tego, którego zechcę czy być z kimś, dać mu szansę, zapełnić swój brak uczucia? No właśnie. Ciągle niezdecydowana. Jestem zła, że nie umiem się określić. Ale czas mi pokaże w końcu. Chodź może być już zapóźno. Po Władysławowie odwiedziłam rodzinę, której pobyt rok temu źle wspominałam. Ale teraz było całkiem dobrze. Bo krótko? Myślę, że to też xP Było przyjemnie. I znalazłam w Słupsku coś, co szukałam od dawna. Ale o tym dopiero w środku sierpnia :-D Niestety teraz dołuje mnie ciągle myśl o 12dniowym obozie, na którym będę cierpieć. Ale żyję tymi pięcioma dniami, jak tylko się da! A hoj.
r a i n b o w <3
Umieram po to, by rodzić się znowu.
Nie wiedzieć jak było, jak cierpiałam.
Dlaczego więc,
kiedy widzę Cię,
wiem,
że Cię znałam,
spotkałam,
k o c h a ł a m.