Niby wszystko jest ok, ale czasami są momenty, że zastanawiam się czy damy radę... Boję się jego faz. Wtedy budzi się w nim Robert 2. Włącza się agresor. Boję się, że kiedyś może go ponieść i uderzy mnie. Fakt faktem zapewnia mnie, że nie ma takiej opcji, że póki z nim jestem, to nie spotka mnie żadna krzywda, ani z jego strony, ani ze strony kogokolwiek innego, ale kto wie. Może odruchowo mi odwinąć jak będę chciała go odciągnąć od kogoś. Jednego jestem pewna, jeśli mnie uderzy to odejdę, bo jeśli koleś podniesie rękę na dziewczynę raz, to zrobi to też drugi raz, a później trzeci itd.
Ogólnie są zajebiste plany. Robert szuka mieszkania do wynajęcia. Napalił się na domek jednorodzinny na wiosce (parter z poddaszem), w sumie cena jest przyzwoita, a nawet bym powiedziała, że jest tani. Teraz na dniach ma tam dzwonić i się pytać dokładnie co i jak. Typowo nie wyobrażam sobie teraz żebyśmy mieli mieszkać osobno. Już się przyzwyczaiłam do tego, że jak się budzę i jak zasypiam, to on leży kołomnie przytulony, albo odwrócony zadkiem :)
Drugi raz w życiu powiedziałam, że kocham i pierwszy raz usłyszałam to od mężczyzny. Ale oczywiście mój strach przed tym nie pozwolił mi tego powiedzieć jako pierwsza. Robert też to zauważył, że boję się kochać. I że ze wszystkich sił się przed tym bronię. Ale powoli przestaję.
Robert wie, że prowadzę fbl i ciekawi mnie czy kiedykolwiek przeczytał jakąś notkę. W sumie o tym o czym piszę to doskonale wie, ale... :)