Chciałam powiedzieć, że każdy zasługuje na szczęście takie jakiego oczekuje. Bo jak inaczej być szczęśliwym? Nawet jeśli się ma to co się chce, a brakuje jakiegoś elementu nie da rady emanować radością. Rozpisałam się w ostatnim czasie i nawet zmieniłam tematykę swoich tekstów. Czego to wynik? Próbuję tłumaczyć sobie, że nie jest tak jak podpowiada mi podświadomość. Widocznie zaczęłam pisać także w tych lepszych chwilach mojego życia. Tak, tak będę sobie to tłumaczyć. Dziś mówili, że życie nadzieją to nie oczekiwanie na coś co samo do nas przyjdzie tylko robienie tego co należy a w zamian za to dobro kiedyś do nas wróci. Mądre słowa, podbudowały mnie na duchu. Dlatego będę się starać.
No i nigdy więcej wstając rano nie powiem : ' znowu trzeba zapierdalać'.
Tylko uśmiechnę się w duchu, zapale światło, wskoczę pod gorący prysznic, wypije kawę i w drogę. Przecież to jest takie fantastyczne. Właśnie się uśmiecham. Tak to jest to, czego chciałam. To czyni mnie szczęśliwszą. Takie odnajdywanie czegoś w czymś. Słucham obsesyjnie kilku płyt i nie mogę przestać. L.Stadt, Peszkówna, Clock Machine, Keane. Obłęd. No i gdzieś pomiędzy Rogucki, Kawalec i Dąbrowska. Zasypały mnie koncerty. W gruncie rzeczy nie poszłam dziś do STUDIO. Ale może uda się jakoś w grudniu poegzystować z Marią. Nie lubię tego imienia. Jest tak tradycyjne, że aż niesmaczne.
Zmarzłam więc idę. A gdzie jestem? znowu gdzieś na chmurze ponad tym wszystkim co mnie męczy. A, że idzie zima to marznę.