jestem bulimiczką. ciągle jem miłość, i ciągle po niej rzygam.
troska pojawia się w każdym momencie. jest własna, nie ma komu jej zwalić na barki. dzielę ją na pół, dzielę ją na dwoje, łatwiej ją wtedy nosić. łatwiej wziąć ciężar tej otrzymanej.dla Ciebie jest to nieszczęscie, dla mnie chwila bezgranicznego szczęscia. kiedy ochłonę pozłoszczę się również.w ramach zmartwienia obiecałam, że będę grzeczna.i kilka innych rzeczy.któraś noc i gimnastyka na siedząco, oczy które uciekały wszędzie, gdybym mogła wystawiłabym je za okno, razem z sobą. kolejna noc i wyszeptane bez tchu słowa. sama nie wierzyłam, że usta mi się otwierają.czasem warto przypłaszczyć mnie do muru.nie wiem co muszę, czego nie potrzeba. chce leżeć wciąż, mieć zamknięte oczy i cieszyć się tą ciszą w sobie.a złośliwość ma jest niezauważalna, powiedz pustej pannie, ze jest pusta, to jeszcze przytaknie. ahhh.