Nienawidzę takich wieczorów, jak ten poprzedni. Chcąc się dobrze bawić, dostaję nóż w plecy. Zauważam w jednej chwili, jak bardzo jestem naiwna, jak na każdym kroku ludzie potrafią mnie okłamywać, tylko i wyłącznie w interesie swojej obsranej dupy. I każde swoje kłamstwo tłumacząc: "dla Twojego dobra", nawet na migi. Nie chcę dłużej na to patrzeć, nie wierzę, że ja (podobno taka silna osoba) jestem tak podatna na robienie gówna z mózgu, nieszczenie mi życia. No ale przecież to tylko moja wina, że tego wcześniej nie widziałam.
Zmieniając temat i kończąc wyżygowiny na temat wczorajszego obsranegojakchuj wieczoru, streszczę czym zajmowałam się przez ostatnie 1,5 miesiąca. Żal mi moich ponad 3 lat walki, żal mi że tak szybko o Tobie zapomniałam. W ciągu kilku minut, przyznaję. Ale przecież wszyscy wiedzą, że jestem naiwna - wkońcu ktoś to wykorzystał, a ja mam nauczkę. Głupia jestem, że zamiast odmówić, wyjść i pojechać do Ciebie, ja tam zostałam, pisząc Tobie sms-a w stylu 15latki: "to koniec". Ale chyba potrzebowałam wrażeń, wkońcu ktoś mówił mi rzeczy, których Ty nigdy nie mówiłeś. Poczułam się znów kobietą. Niestety teraz wiem, że wolałam jak Ty nie mówiłeś, niż jak on mówił i kłamał tylko po to by.. Wybaczyłam. Jemu, sobie nie. I chociaż nie straciłam Ciebie, to wiem, że nie zasługuję na Ciebie. I choćbyś obiecywał mi tak jak kiedyś córkę i synka, wielki dom i 2 psy, o których tak bardzo marzyłam, ślubu jak z bajki - nie wrócę. Zachowujesz się jak dziecko, próbowałeś zniszczyć moje życie, bo skoro nie chcę być z Tobą, to z nikim nie będę. Ale Tobie też wybaczyłam. Dlaczego? Sentyment. Wierzę, że poradzisz sobie beze mnie w życiu.
Przepraszam, ale nie umiem Cię już pokochać..
P.S. Czas na zmianę otoczenia.