Szkolne mikołajki. Chciałoby się rzec hihi haha. Święto beznadziejne wręcz, obdarowywanie się głupimi prezencikami jest również beznadziejne, a widok "szczerych" uśmiechów bezcenny.
Zaobserwowałam coś, co skłoniło mnie do wycofania się z tej dennej zabawy.
Losujesz osobę, z wielkim podekscytowaniem rozwijasz karteczkę i BUM, na twarzy pojawia się niesmaczny grymas, bo nie wylosowało się "kochanej psiapsióły", a kogoś, do kogo nie pałasz specjalną sympatią. Przez dwa tygodnie użalasz się nad niezwykle "istotną" sprawą, a mianowicie, co kupić, bądź zrobić tej nieszczęsnej osobie. W końcu pada na byle co, na rzecz, która kompletnie nie kojarzy się z daną osobą. Osobiście nie mam ochoty dostawać czegoś, co jest dane z przymusu, ochoty również nie mam na wysłuchiwanie dziwacznych paru zdań, sklejonych na poczekaniu, czyli tzw. życzeń.
Na twarzy malujesz fałszywy do bólu uśmiech, a w środku zbiera Cię na wymioty.
Nie, to ewidentnie nie dla mnie.
Od paru dni nie mogę skupić się na nauce. W momencie patrzenia na książki, przykładam twarz do poduszki i zasypiam, po czym budzę się i nie mam ochoty podnosić się z łóżka. Siedząc w szkole, co chwilę spoglądam na zegarek i z niecierpliwością wyczekuję chwili, kiedy to będę mogła zabrać swoje cztery litery i pójść do domu. Gdybym miała możliwość przyśpieszania i zwalniania czasu, byłabym chyba szczęśliwsza, być może też spokojniejsza. Durne marzenia.
Zastanawia mnie jedna rzecz. Dlaczego jesień sprawia, że człowiek prawie dzień w dzień czuje się dupnie, pije nieznośne ilości kofeiny, nienawidzi połowy napotkanych na swej drodze ludzi i kłóci się z samym sobą, czy też z innymi kilka razy w ciągu dnia?
Wykończę się, no jakie to słodkie.
porzucone miasta płaczą wieczorami bo niechcąco
namalowały swym dzieciom czarno-białe prespektyw tło