Siedzę i wpatruję się w świeczki, które wytwarzają obłędny zapach wiśni.
Siedzę, palą się, bije od nich delikatne ciepło. Po chwili gaśnie jedna, za nią druga, trzecia i następne.
Momentalnie powietrze gęste od ich zapachu, staje się mdłe, ciepło przestaje bić. Lekki dym unosi się, po czym opada bezpowrotnie.
Zimno mi.
Po kolei otwieram foldery ze zdjęciami i za każdym razem widzę w nich zupełnie inne emocje.
Wszystkie minione chwile przelatują mi przed oczami. Chwile, które były przecież takie piękne, beztroskie, idealne wręcz. Zastanawiam się czy chciałabym cofnąć czas? Hm... chyba nie. To co było, jest już daleką przeszłością, która siedzi gdzieś w kącie i od czasu do czasu da o sobie znać, od czasu do czasu zawitają wspomnienia. To wystarczające.
nie strasz mnie
nie boję się
czarów, klątw
biurowych mątw