zdjęcie ręką anny.
jestem w szczecinie, jakby kto pytał.
mam podsumować? nie, dziękuję.
kluczowe pytanie czym jest normalność. czytelnik szczęśliwy jest, o ile się nad tym nie zastanawia.
mnie zmusili.
i to j e s t masakra.
bo widzisz. jak chcesz kogoś chronić, to nie rób tego skrycie. bo to zmusza do myślenia.
wiesz wszystko o świecie.
to taka drastyczna różnica. kiedy widzisz dziwoląga. a bywają mniejsze, takie tyci, nie do zauważenia.
zwykłem mieć skojarzenia. szczecin kojarzy mi się ze słabym światłem w łazience, niewygodnym łóżkiem, dwudziestominutową drogą do szkoły, wiecznym brakiem pieniędzy, granatowo-bordową rzeczywistością (czy ktoś zauważył że mundurki to stare barwy szczecina?), i cholerną chęcią wydostania się stąd.
i te inne, mimowolne, gdy na moment w twej głowie powstaje obraz. one są straszne i wiodą w bardzo-bardzo-niechcianą nieskończoność.
i niech będzie. całkiem chętnie.
mega świąt wam życzę:)