To była najbardziej niesamowita noc w moim zyciu. Lubelska noc kultury. Spodziewałam sie cudnych chwil, ale jednak to przerosło moje oczekiwania. Chciałabym sie pochwalić każdemu, bo ta noc była po prostu idealna.
No to od początku.
Najpierw grill u mojego lubego. Czułam sie tak naturalnie jakbym była u siebie. Chciałabym kiedyś Jego rodziców nazywać swoimi teściami, bo strasznie fajnie sie z nimi rozmawia. Ale juz błagam, nie zawstydzaj mnie tak przy wszystkich :D
Potem pierwszy nasz punkt na nocy kultury, czyli spacer na stare miasto, oczywiście do naszej ukochanej kawiarni. Było mnóstwo ludzi, ale wlasnie to tworzyło klimat takiego wielkiego wydarzenia. Co mi sie podobało? Wszystko. Ludzie, Piłsudski na placu Litewskim, fontanna, te wszystkie światła, lampiony, niebo... Wszystko było idealne.
Kawiarnia i nasza mrożona kawa. Chociaż sporo było zamieszania, to nadal czuć było klimat tego miejsca. A granie w poszerzoną wersje "kółko i krzyżyk" było świetne (bo przecież wygrałam :D). To co sie stało potem było najfajniejszą rzeczą pod słońcem. Kameralny koncert akustyczny, gdzie na widowni siedziało max 15 osób. Dziewczyna ma świetny głos. Plus dwie gitary i pianino, ktore cudownie jej akompaniowały. Cztery talenty w ogródku w kawiarni pod gołym niebem. Najlepsza randka ever.
Następnym punktem było kino w plenerze, ale to co zobaczyłam gdy tam zmierzaliśmy było nieziemskie. Koncert na ścianie. Koncert. Na ścianie. Piątka ludzi przytwierdzona linami do ścian budynku, razem z instrumentami. Nigdy czegoś takiego nie widziałam.
Kino. Natrafiliśmy na dubbingowanie scen przez aktorów. Rumbo, Batman, Żółwie Ninja, no i niestety Egzorcysta. Było śmiesznie, chociaż po tym horrorze strasznie mnie mdliło. Nienawidzę horrorów. Musieliśmy pójść kupić wodę, bo jednak troche problemów ze zdrowiem mam. Po drodze spotkaliśmy duzo oryginalnych sytuacji. Dziewczyna ubrana w długą pelerynę z kapturem na głowie (czarny kapturek), faceta z balonem, ktory był przywiązany do jego szyi (pewnie zeby sie nie zgubił - facet, oczywiście) i tłum ludzi idący za facetem grającym na dudach (marsz poparcia dla prezydenta?).
Powrót na Litewski i koncert w znajomym pubie. Rysiek jeszcze żyje! Byłam, słyszałam, widziałam. Następny kameralny koncert, tylko troche głośniejszy i nie akustyczny. Basista był bardzo spoko. Talent na pewno miał. A zespół? Taki drugi Dżem. Nic dla mnie specjalnego.
Całą noc spędziłam z ukochanym. Jestem naprawdę w niego zapatrzona, zafascynowana. Jest kimś, z kim spędzić chce resztę życia. Na pewno. W niedziele, podczas tej nocy wybił nasz trzeci miesiąc. Juz trzeci i tylko trzeci. Nadal myśle ze dopiero sie poznaliśmy i czuje sie jakby mi wczoraj pierwszy raz powiedział ze kocha. A z drugiej strony, mam wrażenie ze znam Go i kocham od zawsze. Wiem na pewno ze kochac juz bede na zawsze.