Spadam.
Miałam być inna. Po tych wszystkich walkach o uczucia, kiedy zalały mnie one niczym fala Tsunami i takie też spustoszenie pozostawiły, nie chciałam ich więcej mieć. Świetnie jest latać podczas uczuciowego haju, ale kiedy się skończy, upadek jest bolesny jak po awarii spadochornu zderzenie z płytą lotniska.
Więc po co mi one?
Właśnie, po nic.
"Nauczyłem się miłość zastępować seksem, ale między jednym a drugim jest taka różnica jak między szczęściem a przyjemnością."
Okazuje się jednak, że takie zastępowanie jest bardzo zdradzieckie.
Kto by pomyślał, że seks łączy ludzi tak bardzo, przywiązuje ich do siebie jakąś niewidzialną nitką jak łańcuchem. Przecież mogło to pozostać na zasadzie "przyjechać, kawa, pójść do łóżka, ubrać się i wyjść" bez przytulania, trzymania za rękę, tęsknienia i zapraszania na rodzinne spędy jako osobę towarzyszącą. A jednak, to się dzieje.
Nadal wypieram, zaprzeczam, walczę. Nie chcę się temu poddać, bo boję się, że On się nie podda. Jestem zbyt dumna na to, by pierwsza okazać coś więcej. Może to okrutne, ale chcę, tak bardzo chcę żeby to On pierwszy z czymś takim wyszedł. Żebym mogła nie odpowiedzieć tym samym, ale po prostu się zgodzić, a potem wycofać jeśli zmienię zdanie. Choć pewnie bym nie zmieniła.
Okropna jestem, wiem. A do tego wredna, marudna, nerwowa, często zbyt bezpośrednia i wulgarna, za bardzo wyolbrzymiam problemy i za bardzo się przejmuję, jestem zazdrośnicą i generalnie paskudą.
Ale przy tym Go lubię.
A On mnie.
Właśnie tego się boję. Zaczyna nam zależeć za bardzo. Prowadzimy nocne rozmowy, w których zawieramy sugestie, z których chwilę potem się wycofujemy, gramy w tę głupią grę. Kto pierwszy się odsłoni, przegrywa.
Nie chciałam tego... A teraz coraz bardziej wyczekuję aż On pęknie i coś więcej zostanie powiedziane. To oczekiwanie frustruje i daje siłę zarazem.
Ale czy czuję?
"Teraz nie chce już chyba z kimś chodzić".
Nie chce 'być z kimś w pewnym sensie'.
Nie chce poświęcać mnóstwa energii na tłumienie wszystkich uczuć
tylko po to, żeby sprawiać wrażenie niezaangażowanej.
Chce być z kimś naprawdę.
Chce sypiać z kimś i wiedzieć, że znowu się z nim zobaczę,
bo dowiódł, że jest godny zaufania i honorowy
-i zależy mu na mnie.
Jasne, że na początku trzeba ostrożnie decydować, ile chce się z siebie dać.
Tylko że ta ostrożność nie ma na celu zapewnienia większego komfortu mężczyznom;
powinna brać się z tego, że jesteś delikatną i wrażliwą istotą,
która musi rozważnie i świadomie decydować, kogo obdarzy uczuciem."
Powinien nie być taki dla mnie. Powinien przestać, być zimnym draniem i skończyć to zanim się zacznie.
Albo ja powinnam być zimną suką, dłużej niż przez parę godzin przez smsy, bo przecież wystarczy pocałunek i topnieję jak bałwan na wiosnę.
Wiemy to, ale nie potrafimy.
Dlaczego? W jakim celu? Po co?
- Powiedziałbym Ci jeszcze coś miłego, ale powoli kończą mi się pomysły i zaczynam się powtarzać.
- Lepiej nic już nie mów. Jeszcze się zakocham, a na chuj Ci to.