photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 16 LUTEGO 2015

Słońce po burzy na morzu

Z relacjami i związkami jest jak z morzem. Zazwyczaj ludzie zanim zanurzą się cali, dotykają stopą tafli, sprawdzają temperaturę, zastanawiają się co jest na dnie. Jeśli wygląda to dobrze, wchodzą po łydki. Chwilę pozostają na takiej głębokości, czasem nieco ją zwiększając lub zmniejszając. Testują siebie, swoje możliwości przy starciu z chłodem. Oswajają się. Krok po kroku wchodzą coraz głębiej. Lodowata woda muska uda i pojawia się na nich gęsia skórka. Wiemy, co jest następnym etapem. Zmoczenie tyłka to wyzwanie, z którym czasem czekamy, nabieramy powietrza w płuca zanim to zrobimy. Jak z powiedzeniem komuś czegoś ważnego, na przykład, że go kochasz.
Nawet niewielkie fale mają teraz znaczenie. Kiedy przyjdzie większa i nagle sięgnie brzucha, będzie nieprzyjemnie. Lecz jeśli morze przyjmie cię łagodnie, można pomyśleć o wskoczeniu i zanurzeniu głowy. Oczywiście morze bywa zmienne i nawet jeśli w tej chwili niebo wygląda przejrzyście, a dno daje pewne oparcie stopom, chwilę później możesz trafić na ostry kamień, poparzy cię meduza a nad głową zacznie się burza. Wiesz o tym, ale i tak chcesz popływać.
Niezależnie od tego, czy jednym skokiem zmoczysz się całkowicie czy nadal będziesz robić to stopniowo, koniec końców przestaniesz pływać i trzeba będzie wyjść na brzeg. Taka kąpiel może być orzeźwiająca, ale jeśli po wyjściu powita cię zimny wiatr, możesz się przeziębić. Nawet będąc w gorących krajach.

I choćby nie wiem ile razy wyjazd nad morze kończył się deszczem, narzekaniem i toną brudnych chusteczek do nosa, nie zrezygnujesz z wyjazdów. No, może na jakiś czas odpuścisz sobie zimne kąpiele i wybierzesz samotne wspinaczki górskie, ale jak już zapomnisz o nietrafionych wyborach plaży, wreszcie pojawi się myśl, żeby popływać na bardziej otwartych przestrzeniach niż basen. Poszukasz lepszej opcji, cieplejszego klimatu, bezpieczniejszego miejsca. I znowu zaczniesz od zanurzenia stopy.
Bo na myśl o tym, jak zimno może być, odechciewa się skoku z trampoliny.
Ale skoro nie możemy przewidzieć pogody z dokładnością i mądrością bacy na Podhalu, nie pozostaje nic innego, jak obserwować, wyciągać wnioski i ewentualnie znowu zmoczyć dupę. Nic tak naprawdę nie jest pewne (poza śmiercią i podatkami, oczywiście), co potwierdza facet, który przepłyną Ocean Spokojny na tratwie, a z drugiej strony ci na Titanicu byli zapewniani, że jest on niezatapialny. Well& Shit happens.

Zresztą, nie może być zawsze kolorowo, radośnie i jednorożce na tęczy. Wyjaśnijmy sobie to od razu. Tęczy nie ma bez deszczu. Po upalnych dniach przychodzą burze. Jeśli mamy cokolwiek do wniesienia w relację i przy okazji mamy pozostać sobą, woda w morzu nie pozostanie spokojna, będzie się burzyć, będą fale małe i duże, czasem dno będzie bardzo głęboko, innym razem wyrzuci nas na mieliznę. Musimy nauczyć się pływać, nie tylko utrzymywać na powierzchni. Jest to proste, ale wymaga chęci i wyzbycia się lęku i paniki a co jeśli się zakrztuszę i utonę?. Myśl, wtedy na pewno nie utoniesz. Albo i nie myśl, bo może właśnie myślenie Ci przeszkadza a potrzebujesz po prostu się temu poddać, poczuć to, zanurzyć się w tym związku.

Naucz się pływać, a będziesz mógł położyć się na tafli wody, zamknąć oczy i czuć promienie słońca na ciele. Problemy odpłyną, a ty zapomnisz o sztormach.

Ok, są też tacy, którzy zostają przy brzegu i nie ciągnie ich do zanurzenia. To ci, którzy bawią się łopatką i wiaderkiem z dzieciakami, staruszki albo nieśmiali, potrzebujący odpowiedniej motywacji. Jeśli tylko to im wystarcza, nie widzę problemu. Ważne, żeby wiedzieć co nas uszczęśliwia. Osobiście nie lubię półśrodków. Brodzenie po łydki w wodzie czy, co gorsza, w kałuży absolutnie mi nie wystarcza. Kiedy nie mogę więcej, nie mam wyjścia, musi mi to wystarczyć. Ale myślami jestem gdzieś dalej, marzę o oceanie. Babranie się w błocie, zadowalanie się czymkolwiek i zapychanie wewnętrznej pustki i potrzeby? Nie. Tak nie można. Nie na dłuższą metę. To już lepiej skoczyć z pomostu, nie sprawdzając wcześniej temperatury wody.

Czasem tak właśnie trzeba. Lęk przełamać szokiem. Nie umiesz dobrze pływać i trochę boisz się wody? Skocz z wysokości na główkę. Zanim to zrobisz, będziesz szukać wymówki, racjonalnego podejścia, zastanawiać się jak głęboka jest woda, czy to bezpieczne i znajdziesz miliard powodów żeby tego nie zrobić. Ale jak już przestaniesz myśleć (albo ktoś cię bezczelnie popchnie) i zaczniesz spadać, wiedząc, że nie ma odwrotu, a potem wpadniesz do wody, wszystko będzie inaczej. Może opijesz się wody i wynurzysz krztusząc, może nie. Ale kiedy położysz się na wodzie, zaczniesz pływać albo nawet wyjdziesz z wody, będziesz się uśmiechać. Może tylko wewnętrznie, bo zajmiesz się opieprzaniem tego, kto cię do tego sprowokował, ale mimo wszystko dumna pozostanie, lęk pokonany i będzie można to powtórzyć już o wiele pewniej. Dreszcz emocji i wzrost adrenaliny uzależnia.


Druga osoba też.

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika daughterofchaos.

Informacje o daughterofchaos


Inni zdjęcia: Modeleczka w kropeczka :) n4st0l4tk4Lotnisko Mars Alam bluebird11Wiosenne wibracje n4st0l4tk4') dorcia2700Na moście patkigdFolk młodym głosem lordpaul1.5 L na dzień. ezekh114Nad Stawem slaw300Na kanałku patkigdNa czarno i muzycy. ezekh114