Około północy dotarli do Sildern. Była to jedyna osada nad jeziorem. Gdy zapukali do głównej bramy drewnianej palisady obiegajacej wieś otworzył im starszy człowiek.
- Troje ludzi? W środku nocy? Czego tu szukacie? - spytał
- Szukamy noclegu w gospodzie. - odparł Wędrowiec - Reszta, to nasza sprawa.
- Dobrze, dobrze, niech sie Panicz nie unosi.
Weszli do miasteczka i na pierwszy rzut oka zauważyli, że miejsce to, nie jest zbyt często odwiedzane, oraz że mieszka tu niewielu ludzi. Wzdłóż brukowanej ulicy po prawej stronie, aż do przystani stało pięć sklepów. Po lewej stronie znajdowały sie dwa rzedy domów, wśród nich jeden stojacy pośrodku był bogatszy i większy.
- Tu mieszka burmistrz Sildern - powiedziała Mari-Sol - a tam przy przystani znajduje się gospoda.
W gospodzie usiedli przy stoliku. Wędrowiec i Orik zamówili po kuflu wybornego piwa, zaś Mari-Sol lampkę wina. Zjedli pozywną kolację i udali się do swoich pokojów. O świcie, po zjedzeniu śniadania poszli na przystań, żeby wynajać łódź. Tylko przez jezioro można było dostać się na wyspę, na której znajdowała sie siedziba Magów. Podróż trwała godzinę, a podczas niej Wędrowiec i Mari-Sol odbyli długą rozmowe. Orik od razu zauwazył, że coś miedzy nimi iskrzy. Po dotarciu na wyspe Nemron, na której znajdowala sie siedziba Magów, czarodziejka z towarzyszami od razu została zaprowadzona do Wielkiego Mistrza Abraxa.
- Czy wiecie przybysze, jak ważna role spełnicie w tej wojnie?
- Jakiej wojnie? - spytał Orik - Przeciez nie ma zadnej wojny!
- Jeszcze... Ale to się niedługo zmieni. Daleko na północy przebudziło się zło.
- Jakie zło? - zapytał Wędrowiec
Lecz nie usłyszał odpowiedzi. Abrax wpatrywał sie w niego, a nasz bohater czuł, ze Czarodziej przeszywa go wzrokiem.
- Skad to masz? Skad masz Ostrze?
- Chodzi o miecz? W Puszczy Cienia mieli go orkowie.
- Wiesz co za broń posiadasz? To ostrze wykute przez samego Paladina tysiac lat temu. To te Ostrze, ktorym Paladin zabił ostatniego starego boga! Każdy kto nie jest przeznaczony aby nim władac zginie.
Mari-Sol i Orik spojrzeli na miecz.
Ponad metrowa złota klinga nie posiadała ani jednej rysy, była ostra i gładka. Na rękojesci wypisano runy, które miały zachować ostrośc miecza na zawsze.
- Dobrze Abraxie - wtrąciła Mari-Sol - ale Wędrowiec jest pewnie ciekaw, co to za zło. Ja zreszta tez.
- Droga siostro, niestety ja sam nie wiem. Wiem tylko ze na północy, w Moenorze zbieraja sie wilki i orkowie. Wiem też wędrowcze, że Król posiada więcej informacji. Ale spiesz się, do Rendoval trzy dni temu wyruszył oddział orków wspieranych przez Wilki Ruhn. Zostańcie tu do rana, a o brzasku wskaże wam przejście poprzez góre, na Zachodni Trakt, wprost do Stolicy. Wesprę was tez moim najlepszym uczniem, Kelbornem.
- Mistrzu, a czy zamiast Twego ucznia, nie może z nami podazyc Mari-Sol? - spytał Wędrowiec - Oczywiście jeśli chce. Pomogła nam dostać się tutaj i opowiedziała wszystko co wiedziała. Zna sie tez na leczeniu.
- Skoro takie jest Twoje życzenie. Mari-So...
- Oczywiście ze chce wam towarzyszyc. - wpadla mu w poł słowa.
- A więc postanowione. Wyruszycie jutro o świcie.