Muszę się wziąć za siebie... nic tu nie dodaje, tyję sobie, jets chujowo i wszystko inne, ekstra
Tracę pokolei z wszystkimi kontakt, co się ze mną dzieje. Nie rozumiem już nic, a nic..
Miałam założenie, żeby w Ikl liceum mieć średnią chociaż 3.5 - ta dam, udało się, chociaż nie ukrywam, marna ta średnia. No, ale usprawiedliwiam się (choć w sumie nie powinnam) tym, że chodziłam tez do pracy, aby zarobić na Edka (laptop), którego już mam (chociaż go spłacam, ale mam), chcę go spłacić do wakacji, a wtedy muszę jakoś wytrzasnąć kasę na obóz jakiś(koło 900zł sama za siebie chce wyłożyć) i kupię lustrzankę, też na raty, boże, jakie marzenia hah.
Z dietą jest, bez ogródek- chujowo. Musze jakoś na nowo znienawidzieć siebie, swoje ciało i świat. Ale kosztem znajomości.. chcę tego?