Wstałam dzisiaj, patrzę: ciemno jak w dupie u murzyna. W ogóle nei skminiłam, że coś jest nie tak.
Zwlokłam się z łóżka i pokuśtykalam do łazienki. Po drodze zauważyłam, ze ojciec śpi na kanapie po jakimś nocnym seansie. Umyłam się, uczesałam i wróciłam do pokoju gotowa jechać do stajni. Ale cos mi tu nie pasuje. Za ciemno jak na 7. Patrzę na zegarek- 1.10. Walnęłam się w czoło za własną głupotę i poszłam spać.
Pewna, ze obudził mnie budzik, wstałam. Poszłam się umyć i w połowie czesania włosów... kur... lecę do pokoju sprawdzić godzinę. 3.20. Znów do łóżka.
Za trzecim razem poszło mi jeszcze szybciej. Zdążyłam tylko wstać i się ogarnać że lepiej sprawdzic godzinę: 5.30.
Dopiero o 6.10 obudził mnie "ten jednyny" dźwięk alarmu w komórce.
Proszę mi pogratulować.
Alki chodzi po 4 razy dziennie, zachowuje się co raz dziwniej.
Killerowi przeciaga sie zapalenie. Dostaje chłopak kręcka, bo nie wychodzi nawet na padok. Kopyto mu gnije.
Wsiadłam na killianę, ustawiona niby, ale 500kg na ręce.
Dobranoc ^^
Użytkownik daktylowa
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.