Pewnego razu różowy żuk gnojak postanowił czynić dobro. Było to jego największe marzenie, lecz bardzo trudne do spełnienia. Aby rozprzestrzeniać szczęście, dobrobyt i życzliwość, musiał stać się olbrzymem i wyjść z niekończącego się kosmosu. Gdyby tego dokonał, następnie musiałby rzygnąć na niego tęczą i posypać różowym cukrem pudrem, ponieważ tylko wtedy wszechkosmos mógłby poznać moc różowego jednorożca - dopiero wtedy byłby radośnie wesoły.
Kosmiczni jeźdźcy kosmosu cały czas krążą wokół czasoprzestrzeni, a różowy żuk gnojak stoi na ich czele. Odkąd awansował na poziom ekstremalnego rzygacza, od czasu do czasu zmienia swój kolor na exotic, zsyłając na kosmos różnokolorowe bochenki chleba. W samym środku wszechświata znajduje się różowa żarówka, która ogrzewa żuka gnojaka, stale opalającego się na niej. Stamtąd ekstremalny rzygacz spogląda na roztaczającą się wokoło czasoprzestrzeń i wydaje polecenia kosmicznym jeźdźcom kosmosu, którzy pochodzą z egzoplanety.
Przez setki miliardów lat żyły w jaskiniach, gdzie panował okołobiegunowy klimat. Żyły w przekonaniu, że poza jaskinią Platona nie ma już nic, dopóki zielony jednorożec, ich daleki krewny, nie przybiegł do nich i nie wyjaśnił im sytuację wszechkosmosu. Różowe jednorożce zgodnym krokiem wybiegły z egzoplanety i natknęły się na żuka gnojaka, którego od tamtej pory zwykły nazywać WszechWielkim Różowym Jednorożcem. Po dwóch milionach przebywania z nim zauważyły, że jego żywiołem jest różowy cukier puder, noszący radosną wesołość na cały kosmos. Nie rozumiały tego, bowiem one darzyły tylko uczuciem kochajość, puciasność oraz różowość.
Zło wszechkosmosu odeszło, chociaż kosmiczni jeźdźcy kosmosu nadal pokonują gęste odpadki sandałów, zatrudnionych po to, żeby nieść światu cierpienie. Gdyby nie one, na świecie nie byłoby dostatecznie dużo trzciny cukrowej i cukru pudru. Nie możemy nigdy o nich zapomnieć.