Pamiętam, że kiedyś popełniłem już samobóstwo; było to wczesnym rankiem w małej, drewnianej stodole pół godziny drogi od mojego domu. Długo się do tego przygotowywałem, ponieważ musiałem napisać list do mojej rodziny, znaleźć dostatecznie gruby sznur i zawiesić go na mocnym kawałku drewna w domku. Była godzina piąta rano, gdy wyszedłem z domu i już zaczynało świtać. Ostatni raz w moim życiu trzasnąłem głównymi drzwiami i szybko pobiegłem przed siebie. Marzłem, bo miałem na sobie tylko zwykłą białą koszulkę i jeansy. Widziałem słońce zerkające na mnie z podwątpieniem, jakby mówiło, że mi się nie uda, bo jestem za bardzo tchórzliwy. Gdy doszedłem do stodoły, nie czułem ani trochę niepewności - całe moje ciało pragnęło wisieć już dwa metry nad podłogą i spoglądać na prześwitującą przez okno ognistą gwiazdę. Wziąłem kilka głębokich wdechów i założyłem sobie słupeł na szyję. Lekko skoczyłem i podniosłem powieki mokre od łez. Ostatnim widokiem, jakie ujrzały moje oczy, była moja mama z listem w dłoni, który zostawiłem w kuchni zaraz przed wyjściem. Poczułem się bardzo samotny, gdy krzyk jej rozpaczy obudził cały las.
Poprosiłem Księżyc
A Słońce o tym nie wie
Pokazałem mu moje rany
A Księżyc mnie wyśmiał
Les Enfoires - On demande pas la lune