Mam wrażenie, że ktos mi zmiksował zawartosc głowy.
Wokół malego swiata przewija się mnóstwo postaci. Wydają się być dobre. Nie znam jednak ich zamiarów... Może to i dobrze?
Zestarzałam się, nie czuję strachu spowodowanego tym, że "mama się dowie". Nie ma o czym się dowiadywać... albo po prostu ze wszystkiego zdaje sobie sprawę. Bo już nie jestem smiesznym dzieciaczkiem.
Pozostałam jednak równie smieszną, zagubioną dziewczynką, która chyba potrzebuje urojonego w schizofrenii mędrca. Niech może on rozszyfruje jej mysli i uczucia.
W sumie najważniejsze się nie zmieniło. "Najważniejsze" relatywnie.