Witam.
Dzień masakryczny. Jak każdy od kilku tygodni z resztą. O tym nie będę pisać bo to i tak dla nikogo większego znaczenia nie ma.
Od pewnego czasu udaje, że jest dobrze. Zgrywam twardą, staram się nie płakać, staram się walczyć, ale moje starania idą na nic. Przychodze do domu, łzy w oczach, muzyka i znowu te pieprzone dołki. Mówię o tym tylko najbliższym. Wiem, że tylko oni mnie zrozumią.
Gdy wychodzę z domu, zostawiam wszystkie problemy tam, staram się odciąć od szarej rzeczywistości i nie dawać innym powodów do smutku. Ale gdy wracam kłopoty znowu mnie dopadają. Zamykam się w swoim świecie, świecie pełnym łez, smutku, wspomnień, negatywnych emocji. Nie chce tego, nie wytrzymuje już, trace siły na stawianie czoła nowym problemom. A jednak nie potrafię w żaden sposób tego zmienić, choć nie wiem jak bym chciała. To takie trudne, dziwne, przygnębiające. Czuje taką wewnętrzną pustke, niby mam dla kogo walczyć, mam cel w życiu, marzenia, a jednak to nadal za mało.
Kocham, przepraszam, dziękuję, tęsknie.
Użytkownik czekuuladowa
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.