Dzisiejszy dzień to sen paranoika. Czuję zdumienie, niemniej jednak pojawiające się znaki zapytania nie robią na mnie wrażenia. I tak będę robić to, na co mam chęć, bo należy mi się po tym smoleniackim mekongu. Obiecuję sobie, że jutro wstanę bardziej i bardziej będę. Będę sobą - może nareszcie.
A jednak wracam do domu i uśmiecham się do domofonu. Racją jest, że jestem przyzwyczajona do lususu obowiązku, braku czasu a przez to nie sięgania wgłąb siebie. Tymczasem sięgam nie raz z nagannym skutkiem.