nie było mnie tu chyba ze sto lat,
duzo sie dzieje ostatnio,
ale jakoś tak nie mam weny aby to teraz nadrukować jakoś sensownie
zawsze mnie to nachodzi w pracy, a wtedy jest na to najbardziej niewłaściwy czas.
nie mogę się rozprężać, jutro będzie mega ciężki dzień, wyjazd słóżbowy.
po woodzie, byłe mega zajebiście, nie ma słów które mogły bo to opisać,
znów stałam się, straszną heterą i okrutną feministką,
myślę, że nie jestem zdolna już do miłości, do kochania kogoś
mogę się przerżnąć z tym lub innym,
ale miłość
staje mi się to pojęcie coraz bardziej obce.
wkurwia mnie to ale nic na to nie mogę poradzić.
zadziwiająco szybko mi przeszło z tym ostatnim.
stałam się obserwatorką poczynań mojego ciała,
i wiece co czasami wydaje mi się, że patrze z jakimś niedowierzaniem, pożałowaniem,
jestem pusta z uczuć
bez serca
Aleś twierdzi, że to zmieni czas.
sprzedam jeszcze nerkkę, pół wątroby, i jedno płuco, co 3 miesiące pół litra krwi, trochę szpiku kostnego