Nie tak miało być
cz. 17
-Płakałaś?- pyta, gdy tylko na mnie spogląda. No tak, pewnie widać rozmazany tusz, nie pomyślałam, żeby się umyć zanim tu przyjdę. Spuszczam głowę na dół i przygryzam wargę- Nadia, czy ty znów płakałaś przeze mnie?- głos ma rozżalony.
-Nie, nie przez ciebie- mówię prawie niedosłyszalnym głosem.
-Powiesz mi co się stało?- głaska mnie po głowie, co rusz całując w skroń. Gasi ogień pod garnkiem i siada na krześle trzymając mnie na kolanach. Dociera do mnie, że Darek nigdy tak nie robił, że naszą główną atrakcją był seks. Seks wszędzie i o każdej porze, wszystko inne było tylko dodatkiem. Potrząsam głową, aby wygonić niepotrzebne myśli. W końcu muszę się od tego uwolnić, inaczej nigdy nie będę zdolna do prawdziwego związku. Wydaje mi się, że Mateusz właśnie do takiej relacji dąży. Do zdrowego, normalnego związku dwojga młodych, wolnych ludzi. I tylko moje demony przeszłości skutecznie uniemożliwiają nam ten stan.
-Wystraszyłam się.
-Nie chciałem- łapie mnie za rękę.
-Wiem, to nie twoja wina- mówię szczerze- problem siedzi we mnie. I dopóki się z nim nie uporam nie będę w stanie normalne funkcjonować.
-Poczekam- szepcze mi do ucha. Jego wyzwanie sprawia, że na moim ciele pojawiają się ciarki. Nie wiem jak mam je odebrać.
-Co masz na myśli?
-To, że poczekam, aż będziesz gotowa na uczucie. Doskonale widzę, że czujesz się zagubiona. Twoja harda minka i ciągły uśmiech nie zamaskują strachu- czuję jak krew odpływa mi z twarzy, zostaję obnażona. Ktoś po raz pierwszy to zauważył. I znów mam ochotę uciec, schować się. Zamiast tego wtulam się w chłopaka i czuję, że jest to dużo lepsze niż zamykanie się w sobie. Czuję, że nastąpił jakiś przełom i nie mogę uwierzyć w to, że stało się to za sprawą chłopaka, który miał być kolejnym przelotnym romansem- Nadia zależy mi na tobie, pozwól mi się sobą zaopiekować- i znów mój popieprzony umysł karze uciekać, nawet próbuję wydostać się z objęć Mateusza, jednak on nie pozwala mi odejść, umacnia uścisk.
-Ja naprawdę nie wiem..- czuję się jak mała dziewczynka w sklepie pełnym lalek. Spoglądam w jego oczy, są ciemne, ale pełne jakiegoś przyjaznego uczucia. Intuicyjnie wyczuwam, że nie może mi grozić przy nim krzywda.
-Poczekam- znów powtarza to słowo i brzmi ono jak najważniejsza przysięga- ale mój żołądek nie bardzo- nagle zmienia temat i gęste powietrze jakie przed chwilą nad nami wisiało znika. Czuję ulgę i posyłam mu ciepły uśmiech. Wstaję z jego kolan i sprawdzam co znajduje się w garnkach. Kluski śląskie, rolada i czerwona kapusta. Zaraz, zaraz skąd on wiedział, że to lubię? Posyłam mu pytające spojrzenie.
-Gabrysia?
-No co, chciałem ci poprawić humor- uśmiecha się niewinnie, a moje serce zaczyna bić szybciej.
-Jesteście niemożliwi- nie mogę ukryć uśmiechu. Dawno nikt tak o mnie nie dbał, a ostatnio taki obiad jadłam będąc u babci na dolnym śląsku- ale wiesz, że to smakuje tak tylko tam?
-Wiem, wiem i mam lekką tremę. Najwyżej wyrzucisz mi to na głowę i zamówimy pizzę- wstaje i podchodzi do naczyń- idź umyj buzię, żebym nie widział już, że płakałaś, a ja to podgrzeję i możemy jeść- składa czuły pocałunek na moich ustach.