W dłoni trzymała szklankę z wodą. Od kilku godzin zwilżała sobie usta jej kroplami. Nie miała siły, by zaczerpnać łyk. Na nic nie miała siły.
Usiadła na krześle, a szklankę z wodą postawiła na stole. Nie puściła jej. Ciągle trzymała ją w uścicku.
Nagle na ścianie, na przeciw Niej, pojawiła sie dziwny punkt. Chociaż w pomieszczeniu panował półmrok, drobny obiekt świecił.
Działał na Nią do tego stopnia hipnotyzujco, że nie zauważyła kałuży krwi, w którą osunęła się spadając z krzesła.
Dławiąc się, zdążyła wykrztusic : kocham.
Zamknęła oczy. Krople krwi ściekały ze stołu. W dłoni jeszcze trzymała zmiażdżoną szklankę. Krew przestała wypływać z jej ciała, bo serce przestało ją pompować.
A On przyszedł o 5 minut za późno. Mimo, iż widział jak długo tu na niego czekała.