Wszystko ciągle się zmienia.. przede wszystkim ludzie. Nie dostrzegamy wielu rzeczy, bo boimy się straty, która tak bardzo boli. Unosimy się honorem, pychą, ale tak naprawdę do czego to prowadzi? Czy warto ciągle patrzeć na innych i podporządkowywać się ich zasadom, przekonaniom? Wszystkich oceniamy z góry, tak naprawdę nie mając pojęcia jak wiele możemy przez to stracić. Zachowujemy się jak bezwartościowi ludzie mechanicznie wykonując polecenia innych, tak naprawdę nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak wiele można stracić kierując się radami innych osób. Skąd możemy wiedzieć, czy zawsze są one szczere? Świat jest podły, ludzie stali się zawistni i zazdrośni. Gdy robisz to, co tak naprawdę Ty sam uważasz za służne zostajesz przez to potępiany. Nie potrafimy cieszyć się z czyjegoś szczęścia i często z premedytacją staramy się choć w małym stopniu to zniszczyć. Za wszelką cenę chcemy dążyć do tego, aby wszyscy darzyli nas sympatią, ale w imię czego? Popularności, poklasku? Czy naprawdę grono fałszywych znajomych jest lepsze od garstki prawdziwych przyjaciół? :) Osoby, w których pokładamy wszelkie nadzieje, które sa dla nas takie ważne zadają nam największy ból. Jest to uczucie nie do opisania, ale wszystkie pozytywne wspomnienia związane z tą osobą nie znikną od tak, mimo nienawiści, którą czujemy to zostaje w nas. Przebaczenie jest bardzo trudną rzeczą i chyba nigdy nie będę w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy warto wybaczać. Czy ludzie zasługują na drugą szansę. Boimy się tego, bo między szczęściem, a rozczarowaniem jest bardzo cienka linia. Dając komuś drugą szansę stajesz się w pewnym sensie masochistą, bo wiesz, że gdy to nie wyjdzie wszystko wróci ze zdwojoną siłą. Przez całe życie prowadzimy ze sobą małą walkę, ale tylko dzięki niej jesteśmy w stanie dążyć do samospełnienia i szczęścia, które tak ciężko zdobyć.