Mieć takiego konia...
Wstałam sobie wczoraj o 15.00. Fajnie, nie? Potem grill ze znajomymi, spać o 2.00. No i dzisiaj wstałam koło 11.00 i o dziwo jeszcze żyję. Trudno było zwlec się z wygodnego łóżka koleżanki, ale trzeba było w końcu do domu jechać
I chyba ruszę tłuste dupsko Dakara, yeaa!
Nie mam czasu na zbędne notki, łeb mi pęka, lece do stajni!