Jeśli ktoś da mi fajkę, niech szczeźnie w piekle. Mówię to szczerze i prosto z mostu, żeby nie było wątpliwości. Nawet jakbym chciał, to macie mi ich nie dawać. Nie mam ochoty na powtórki z rozrywki, poranne plucie krwią czy wentylator przy wchodzeniu pod górkę. Nie, dziękuję. I choć wiem, że jedna fajka przynosi chwilową ulgę, to potem jest coraz gorzej.
Bartek, rozumiem Cie, ale nawet jak fest prosza to mi nie dowej.
Tak, jak to miało miejsce wczoraj.
"Potrzebowałbym kogoś kto złapie za rękę, utrzyma me nerwy na wodzy, ułagodzi ból krótkim pocałunkiem...
Takiej osoby nie da się zastąpić zwykłym trunkiem.
Próbowałem, wyszedłem na tym fatalnie.
Choć wszystko odbylo się całkiem legalnie."
Te kilka słów oddaje moją sytuację.
Posłuchajcie Eldo:
http://www.youtube.com/watch?v=8LACUpsNiBs&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=kDrSlLBBN9k&feature=related
On mnie jako-tako ratuje.