ostatni tydzień spędziłem na robieniu... "niczego"
praca - dom, praca - dom - i tak w kółko,
niechęc do rozmowy w 4 oczy,
do poruszania drażniących tematów
do wspominania i wybiegania w przyszłosc
tak jakby okres stangacji? emocjonalnej ? nie chyba nie
ale nie mam ochoty dzielic się uczuciami
przez jakiś czas, widocznie nie są jakoś specjalnie ważne
w autobusie dzisiaj patrzałem się po ludziach,
bawiłem się w tak zwanego 'obserwatora'.
na wszystkich twarzach widzialem praktycznie tylko smutek
zadumę, rozmyslanie które koncentrowały spojrzenie
na pojedynczej kropli deszczu spływającej po szybie...
tylko kilku gejów patrzało na siebie wymownym spojrzeniem
z chęcia zaciągnięcia do łóżka...
kobiety, wiek 25+ ... - jedno i to samo spojrzenie
młode matki, stare panny... nawet babcie
miały ... jedno i to samo spojrzenie
w niektórych oczach jakby łzy
w cale nie sprawiały, że mój humor się poprawiał
tylko zastanawiało mnie jakie Ci ludzie mają problemy
smutek we wszystkich oczach wyglądał tak samo
wszyscy wyglądali tak samo, jakby potrzebowali rozmowy...
byli pełni zrozumienia, współczucia i troski...
gdy smutek mija, wracamy do normalnych 'siebie'
do aroganckich, chamskich, prostackich i zimnych osób
tylu ludzi, tyle zmartwień
a ze smutkiem na twarzy wszyscy jesteśmy tacy sami...