Mazury to była komedia z dramatem.
Najpierw smerfy, potem znów psy , potem Santi mnei uczył
jeździć a na koniec wjebałam się samochodem do rowu.
Potem szerszeń, szpital i znów szerszeń w pokoju. a i walka Michała z nim.
Było fajnie ale cóż koniec. Wszystko się kiedyś kończy .
elo .