Wczorajszy super humor uleciał już jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie pozostało po nim nic prócz słodkich wspomnień i gorzkich wątpliwości. Jak zawsze. Jak się dzwoni do boga sennych marzeń, nie ma żadnej pewności, że odbierze. A może pewność jest aż nazbyt wielka.
Czuję się jak stary gumowy kalosz. Albo glanokalosz. Jego to jeszcze bardziej nikt nie chce.
Wtorek będzie super, kocham Becię :3
Ja zaś jutro mam test z matmy, który zadecyduje, czy w ogóle zdam.
Tak, nic nie umiem.
Żegnajcie, marzenia,
jeszcze niespełnione,
niewypowiedziane słowa.
Żegnajcie wspomnienia,
z dni niedoczekanych.
Dziękuję Ci Boże za Rock & Rolla.