photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 10 STYCZNIA 2013

CZĘŚĆ PIĄTA TU: http://www.photoblog.pl/cojapiszecytaty/141687769
C
ZĘŚĆ SZÓSTA.


 

I nareszcie ta długo wyczekiwana przeze mnie data. Dwudziesty styczeń, moje urodziny i zarazem rocznica moja i Dawida. Jeden z najwspanialszych dni w życiu. Cały spędzony z Dawidem, na szczęście był tutaj ze mną, a nie gdzieś indziej. Najpierw siedzieliśmy u mnie, ale później Dawid stwierdził, ze Ania z Patrykiem nigdzie się nie wybierają, dlatego Dawid wymyślił żebyśmy poszli na długi spacer po mieście, przy okazji na jakąś kolacje i może do kina. No to co mi pozostawało innego, musiałam się zgodzić, chociaż nie chciało mi się ruszać z domu. Poszliśmy na ten spacer, rozmawialiśmy, całowaliśmy się i tak dalej. W pewnym momencie Dawid zapytał mi się czy zostanę z nim już do końca życia, no ale ja nie mogłam mu tego obiecać, bo nie wiedziałam, co może się stać. "Będę, jeśli nic się nie wydarzy, będę. Zawsze i tylko przy tobie." Wtedy lekko uśmiechnęłam się do niego i nasze wargi spotkały się po raz kolejny. Dużo rzeczy robiliśmy w ten dzień, kino, kolacja, lodowisko, i ten końcowy powrót do domu w deszczu. Byliśmy cali mokrzy, ale spełniło się jedno z moich najmniejszych marzeń, pocałunek w deszczu. To było takie piękne, krople deszczu spływały nam po twarzy, ale nam to nie przeszkadzało, to tak jakby cały świat przestał na chwilę istnieć. Wróciliśmy do domu coś około północy, Dawid musiał już jechać do domu, bo jak zwykle jego babcia by się martwiła. Pożegnałam się z nim no i pojechał. Ja wzięłam prysznic, i położyłam się spać, bo coś źle się czułam. W nocy cały czas padał deszcz, krople odbijały się o parapet i nie bardzo można było spać, ale w końcu zasnęłam. Rano obudził mnie telefon. Telefon ze szpitala. "No na reszcie pani odebrała, to właśnie pani numer był w dokumentach pana Dawida, dlatego to do pani dzwonimy. Z przykrością musimy panią poinformować o wypadku jaki miał miejsce dziś w nocy. Niestety, pan Dawid nie żyje. Próbowaliśmy go ratować, ale było już za późno...  Jest pani tam? hallo?". Telefon wypadł mi z ręki. Łzy po moim policzku zaczęły spływać tak szybko, ze nie nadążałam ich wycierać. Całe życie przebiegło mi przed oczami. Nic już nie miało sensu. W niektórych momentach byłam nieświadoma tego co się ze mną dzieje, cały czas płakałam. Ania przyszła do pokoju, zobaczyła mnie i od razu pytała co się stało, ja nie byłam wstanie jej odpowiedzieć, nawet słowa nie chciały przechodzić przez gardło. "Patryk! Chodź tu szybko!", Ania krzyczała, ale on chyba nie wstawał. Poszła po niego i dopiero przyszedł. Po drodze zahaczył wazon, w którym była róża od Dawida, ona spadła a on na nią nadepnął. Nie chciałam przyjąć tej wiadomości do siebie. Ja nadal wierzyłam że on żyje, ale to była tylko moja wyobraźnia."Dawid nie żyje. Rozumiesz?! On nie żyje, nie ma go tu!", krzyknęłam do nich. Ania patrzyła na mnie z przerażeniem. Poprosiła Patryka, żeby siedział przy mnie, a ona zabrała mój telefon i poszła z nim do pokoju. Po chwili przyszła, kazała mi się ubrać. No to co miałam zrobić, wstałam i ubrałam się. Ona też się ubrała i gdzieś szłyśmy. Po drodze Ania opowiedziała mi jak to się stało, wiedziała, bo rozmawiała przez telefon z babcią Dawida. Po jakimś czasie zorientowałam się, że idziemy do domu Dawida. Powiedziałam, że nie chce tam iść, ale Ania i tak nie dałaby za wygraną. Ludzie patrzyli się na mnie jak na idiotkę, cała rozmazania, zapłakana. W końcu dotarłyśmy, Ania zadzwoniła do drzwi, otworzył dziadek Dawida. Kazał nam wejść do domu. Kiedy babcia Dawida zobaczyła mnie w takim stanie podeszła i przytuliła mnie. Widziałam, że ona też była bardzo załamana. To był jej jedyny wnuk. A teraz już go nie ma. Tak strasznie się czułam patrząc na jego dziadka i babcie, kiedy myślałam sobie, że oni zostali sami. Tyle czasu walczyli o to aby Dawid wybaczył im to, że oni nie zabrali go z domu dziecka wcześniej, jak był mały. Ten dzień był dla mnie taki straszny, najgorszy dzień w życiu. Wszystko się rozwaliło. Po jakimś czasie poszliśmy już do domu, to znaczy odwiózł nas dziadek Dawida, bo nie chciał puścić nas same do domu. Wróciłyśmy, a ja usiadłam na krzesło przy stole i znów zaczęłam płakać patrząc na tą różę, która nadal leżała na podłodze. Ania z Patrykiem mnie pocieszali, ale to nic nie dawało. Ja chciałam teraz być tylko sama. Cały czas miałam na sobie kurtkę. Wyszłam z domu, Ania mnie zatrzymywała, ale ja i tak jej nie słuchałam. Chciałam być teraz sama. Poszłam na spacer, zebrało mi się na wspomnienia. Ten wspólny rok spędzony razem, te wszystkie chwile, dzięki którym byłam tak cholernie szczęśliwa, bo miałam przy sobie wszystko. A teraz? Szłam sama przez miasto i nie miałam obok siebie nic. Dawid na pewno będzie przy mnie zawsze, chociaż nie będę już go widziała, ale wierzę w to, że będzie i że nadal będzie dbał o moje bezpieczeństwo. Po drodze spotkałam Alana, pytał czemu płaczę co się stało, szedł za mną, próbował mnie zatrzymać, ale ja odpychałam go od siebie. On w końcu zrezygnował, ale powiedział, ze i tak się dowie. Mnie to nawet nie obchodziło. W końcu wróciłam do domu, spojrzałam na telefon. Sms od Alana, że wie już co się stało i że bardzo mi współczuje. Rzuciłam tym telefonem i znów zaczęłam płakać. Co mi było po tym, że ludzie mi współczuli, jak wiedziałam, ze przez to już nigdy nie odzyskam Dawida. Nigdy nikomu nie życzę, żeby znalazł się w takiej sytuacji. Dochodził już prawie wieczór, a ja nadal się nie odzywałam. Informacja o jego śmierci nadal do mnie chyba nie dotarła. Po woli starłam się uświadomić sobie, ale nie bardzo mi to wychodziło. Wstałam w końcu z łóżka, poszłam się umyć. Ogarnęłam się trochę, wzięłam prysznic, zjadłam coś i dalej poszłam do łóżka. Tak strasznie chciało mi się spać, ale nie mogłam zasnąć. Ledwo co zamykałam oczy widziałam twarz Dawida. Cały czas zastanawiałam się jak to dalej będzie, jak ja i inni jego bliscy sobie z tym poradzimy. Tego co w ten dzień czułam nie dało się wyrazić słowami. Ciągle dochodziły nowe myśli, nowe nadzieje, wiara w lepsze jutro. Zasnęłam w końcu na jakiś czas. Obudziłam się wcześnie, bo już o piątej rano byłam na nogach. Wstałam z łóżka, zrobiłam sobie herbatę i usiadłam na parapecie. Nadal dręczyło mnie tysiące myśli, tyle pytań, na które wciąż nie widziałam odpowiedzi. Herbata już zdążyła mi wystygnąć, w sumie nawet nie miałam ochoty jej pić. Strasznie źle się czułam, cały czas mnie mdliło, a ja nadal nie wiedziałam od czego. Po chwili zadzwonił do mnie telefon, była to babcia Dawida, poinformowała mnie o tym, ze pogrzeb będzie jutro. I znów łzy zaczęły spływać po policzkach. Wstałam z parapetu, bo chciałam iść do łazienki, ale zakręciło mi się w głowie i musiałam usiąść. Obiecałam sobie, że po pogrzebie pójdę do lekarza i może w końcu się dowiem, co ze mną jest nie tak. W końcu nie mogłam się tak zaniedbywać. Siedziałam na tym krześle i nadal myślałam nad wszystkim. Ania chyba myślała, że całą nic tak siedziałam, bo strasznie na mnie krzyczała. Wiem, że się o mnie martwiła, no ja tez bym się o nią martwiła zapewne, ale byłam już w końcu dorosła. Poszłam się ubrać w końcu. Porozmawiałam chwilę z Anią i Patrykiem o pogrzebie i tak dalej. Oni później gdzieś poszli a ja zostałam sama, było mi to nawet na rękę. Nadal chciałam być sama, ogarnąć myśli, chociaż i tak się nie udawało, ale próbowałam. Tak kolejne pół dnia spędziłam w domu. Starałam się czym zająć, żeby o tym wszystkim już tak nie myśleć. Sprzątałam i usłyszałam dzwonek do drzwi.  Otworzyłam i zobaczyłam Alana. Pytałam po co tu przyszedł, odpowiedział, że musimy pogadać, nie miałam siły na to, żeby się z nim kłócić no to go wpuściłam. Usiadł na krześle. Chwile milczał, ale po chwili się odezwał. "Posłuchaj, jeśli będziesz potrzebowała jakiejkolwiek pomocy, dzwoń. Jeśli będziesz chciała porozmawiać, dzwoń, zjawię się jeśli będę mógł. Jeśli będziesz czuła się samotna, przyjadę, wystarczy jeden telefon". Stałam przy tym oknie i patrzyłam się na niego. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, ale mogłam chociaż podziękować. Nie wiedziałam o czym mam z nim rozmawiać, on chyba czuł się trochę niezręcznie z tym wszystkim, powtórzył jeszcze raz swoje słowa, pożegnał się i wyszedł. Od razu jak Alan wyszedł przyszła Ania i Patryk. Ania pytała co on tu robił, powiedziałam jej to co powiedział. Ona sama nie wiedziała w jakim celu on to zrobił. Posiedziałyśmy trochę czasu, pogadałyśmy trochę, a później przyjechali dziadkowie Dawida. Też rozmawialiśmy na jego temat, pytali mnie jak ja sobie z tym wszystkim radzę i tak dalej. Powiedzieli, że mogę na nich liczyć. Kiedy oni wyszli znów po policzkach pociekły łzy. Nie wiem dlaczego tak było, ale za każdym razem na myśl o Dawidzie płakałam. Zastanawiałam się cały czas jak to dalej będzie wszystko. Czułam się tak, jakbym zaraz miała rozpaść się na miliony małych kawałków nawet nie możliwych do sklejenia, zupełnie rozsypana, zmęczona, zaspana. Poszłam się umyć i dziś wyjątkowo wcześnie położyłam się spać, żeby móc wyspać się przed jutrzejszym dniem, który spośród tych trzech dni zapowiadał się tym najgorszym. 

CDN :)

Informacje o cojapiszecytaty


Inni zdjęcia: ;) virgo123Majówkowe niebo milionvoicesinmysoulMajówka milionvoicesinmysoul... maxima24Konie tęsknią za Wolnością bluebird11... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24