niby nie wyszło, ale mnie się bardzo spodobało. :*
no i co tu dużo rzec, wszystko idzie ku lepszemu, nawet udało się zmartwychwstać komputer. powoli zaczyna układać się po mojej myśli, powoli zaczyna być tak, jak już być powinno od pewnego lub nawet dłuższego czasu. i żadna sinus-cosinus czy o innym bardziej niewybrednym określeniu, mimo własnych najszczerszych chęci którymi jak wiadomo dysponuje, tego nie zepsuje, nie dogryzie czy ukłuje tak bardzo jak chce.
dzisiejszy dzień należał do mnie; mimo znikomej wiedzy n/t światowej polityki i gospodarki, 50% się znalazło i przechodzim dalej. do teraz nie mogę wyjść z podziwu, jak można mieć takie szczęście. a później, kilka bardzo przyjemnie spędzonych godzin. tak przyjemnie jak wczoraj zresztą, prawdopodobnie z powodu doborowego towarzystwa. więcej, więcej, dużo więcej tak.
a jutro wybieramy się na Comę i mamy wspaniałe wyobrażenia związane z tymże koncertem [tj. ja, hiehie.], jak np. spotkanie ogromnej ilości znajomych. <3
a bientot kiedykolwiek.
Coma - Lśnienie.mp3
Dziękuję. Dziękuję :* Niech już nic się nie zmienia. Nic.