zdjęć kompletnie nieretuszowany, albowiem nie chciało mi się, aczkolwiek bardzo, ale to bardzo wakacyjny. uctokowy, oczywiście.
niestety, czasem zdarza mi się wybiegać myślami dalej niż jeden dzień wprzód. czasem nawet aż o osiem dni. myśli te napawają mnie pewnym przerażeniem i utratą czegoś ważnego. może dlatego, że te wakacje, choć tak bardzo odbiegały od planowanego pierwowzoru, dały jednak odpocząć od tego wszystkiego, od pewnych zmartwień, od zgiełku miasta. tymczasem to wszystko znowu wraca, nawet ze zdwojoną siłą powiedziałabym, gdyż w tym momencie jestem na to kompletnie nieprzygotowana, a każda próba trafienia we mnie może okazać się udaną. w tydzień raczej uodpornić mi się nie uda, choć może ma ktoś przygotowaną szczepionkę na chorobę ix lo? taaaak, na razie jedynym ćwiczeniem uodparniającym będzie chyba otworzenie i odtworzenie ostatnich lekcji matematyki, kupowanie zeszytów + nowego segregatora, długopisików, ołóweczków i innych gumeczek. jeszcze chyba nigdy nie chciałam aż tak, by wakacje się nie kończyły. a tu pozostały wolny czas umyka przez palce szybciej niż zdąży się je zgiąć choć na moment. dość, dość, dość. nie chcę. koniec. i pamiętajcie, że 'w pierwszej wszystkie są dodatnie, w drugiej tylko sinus..'
Chce mi się wymiotować.
Ayreon - Day Six: Childhood.mp3